Muzyka sposobem na poezję i historię Polski

Minione dwanaście miesięcy pod względem muzycznym uznać należy za udane. Ostateczny rozrachunek przyniósł wynik korzystny – plusy przeważyły nad minusami, a na scenie, szczególnie tej polskiej, bardzo rozwinęło się jedno zjawisko – łączenia melodii z poezją.

Zjawisko muzyki edukacyjnej, jak pozwoliłem sobie na potrzeby tego tekstu nazwać to, o czym będzie tu mowa, nie jest wprawdzie na naszym rodzimym rynku czymś nowym. Ubiegłoroczne projekty muzycznym odkryciem Ameryki nie były. Wszak już Czesław Niemen brał na warsztat poezję Cypriana Kamila Norwida, a tacy artyści, jak Marek Grechuta, Ewa Demarczyk, Grzegorz Turnau i Łucja Prus nie stronili (bądź nie stronią) wcale od tego typy zabaw i eksperymentów. Również bardzo lubiana, nie tylko przez starsze, ale także to młodsze pokolenie, Maryla Rodowicz w swojej karierze miała epizody, w których pojawiała się poezja. Zapytana przez mnie o to, dlaczego zaśpiewała „Pieśń o żołnierzach z Westerplatte” odpowiedziała, iż nie była to do końca jej decyzja:

Maryla Rodowicz

To nie ja wybrałam wiersz Gałczyńskiego, dostałam propozycję wykonania utworu. Zresztą śpiewałam jeszcze Dzięcioł i dziewczyna (pierwsza płyta – przyp. red.), coś tam Szymborskiej w programie telewizyjnym, wcześniej innego Gałczyńskiego, którego po prostu bardzo lubię.

Jako uzupełnienie dodając szybko pewną historię, związaną właśnie z poetą i domem, w którym obecnie mieszka:

Niedawno dowiedziałam się, że czasem przychodził do domu, w którym mieszkam i na werandzie poeci czytali swoje wiersze, pewnie przy świecach. Weranda była drewniana, więc została rozebrana na opał przez ówczesnych mieszkańców. W tym miejscu stoi teraz stół, odbudowana weranda, tyle że murowana, i hasają duchy.

Jak więc widać, śpiewanie poezji przez polskich artystów nie jest faktem nowym, dopiero co odkrytym.

Co przyniósł miniony rok?

Dość przewrotnie, bowiem nie w 2008 roku (który nazwany był Rokiem Herbertowskim), ale w tym niedawno zakończonym, ukazał się ciekawy muzyczny projekt związany właśnie z osobą zmarłego 11 lat temu poety. Mowa tutaj o wydawnictwie zatytułowanym po prostu „Herbert”, które sygnowany jest nazwą projektu Karimski Club – międzynarodowej grupy muzycznej, której założycielem i liderem jest Karim Martusewicz z Voo Voo. Album, na którym wiersze Zbigniewa Herberta wykonują m.in. Wojciech Waglewski i Muniek Staszczyk, nie jest typową płytą „ku czci”. Jak w wywiadzie udzielonym blogowi AxunArts.pl i periodykowi „Ad Astra” powiedział sam muzyk, nie było celem ostatecznym to, by materiał ten miał podniosłą wymowę. Martusewiczowi i jego współpracownikom zależało na tym, aby niezrozumiały dla wielu poeta, został podany w przystępnej wersji – nie tylko dla znawców poezji, ale dla zwykłych ludzi, aby także oni mieli sposobność odkrycia „swojego Herberta”.

Autorem „Pana Cogito” zainteresował się również Dawid Hallamann, który postanowił stworzyć muzyczne tło do takich wierszy jak „Dwie krople”, „17 IX” czy „Raport z oblężonego miasta”. Jak sam napisał:

„7 bram oblężonego Miasta” to kontynuacja „Niezłomności” (pierwszy projekt muzyczny poświęcony twórczości Herberta – przyp. red.), jest to płyta zdecydowanie bardziej neofolkowa i Herbertowa. To siedem eksperymentalnych utworów nagrywanych w kuchni, w towarzystwie garncowego marca.

Bardzo podobnie jak album „Herbert” – niesztampowo – zrobiona jest także płyta „Poeci” (sprawdź recenzję). To że dzisiejszym twórcom rapu (przez wielu błędnie nazywanego hip-hopem) najbliżej jest w swej stylistyce do rymujących poetów, wiadomo nie od dziś. Przez te wszystkie lata, od kiedy ta stworzona w Nowym Jorku muzyka przywędrowała i zadomowiła się w Polsce, wśród słuchaczy i osób piszących o tym gatunku, utarło się określenie, iż raperzy to „uliczni poeci”. Czołówka nadwiślańskiej sceny (m.in. Łona, Trzeci Wymiar, Wall-E, Peja) udowadnia przy okazji ubiegłorocznego projektu, stawiając niejako czoła klasykom w postaci Adama Asnyka, Jana Lechonia, Kazimierza Przerwy-Tetmajera i Adama Mickiewicza, że określenie to jest bardzo słuszne. Współcześni poeci wyszli na ogół ze starć z klasykami obronną ręką, a najlepiej wśród nich wypadł, wykonujący „Niech nikt nad grobem mi nie płacze”, Sokół (może to zasługa genów – wszak członek grupy WWO to prawnuk Stanisława Wyspiańskiego). Projekt „Poeci” to jednak nie tylko raperzy. Kilka słów pochwały należy się także producentom muzycznym – Magierze i L.A., czyli popularnemu duetowi WhiteHouse z Wrocławia. Przy okazji pracy nad składanką, obaj panowie pokazali, że naprawdę (prawie) każdy wiersz, można przełożyć na, wydawałoby się, zupełnie inny semantycznie kod, jakim jest muzyka.

Niezwykłą płytę inspirowaną wierszami „popełniła” także w roku ubiegłym grupa Pustki. Album „Kalambury” nie był pierwszy spotkaniem tego zespołu z poezją. Zapewne właśnie to doświadczenie w tworzeniu tego typu projektów zaowocowało naprawdę bogatym – i muzycznie, i lirycznie – materiałem. Na album trafiły m.in. „Trawa” Juliana Tuwima, „Kalambury” Władysława Broniewskiego (które okazały się ostatecznie utworem tytułowym) oraz „Wiedza” Bolesława Leśmiana (z gościnnym udziałem Katarzyny Nosowskiej). Dodatkowo, całe wydawnictwo wydane zostało w formie mini-książki, która przedstawia nam proces jego powstawania.

Dobry historyczny pretekst

„Poeci”, „Kalambury”, „Herbert” – to nie wszystko. Do wymienionych wyżej płyt dodać należy jeszcze chociażby składankę „I’ll meet you in Poland, baby” (inspirowaną historią okresu 1939-1989), album autorstwa Mateo Pospieszalskiego „Pamiętnik z powstania warszawskiego” będący muzyczną interpretacją książki Mirona Białoszewskiego, czy też wydane wcześniej niż w 2009 roku „Rymy częstochowskie” i drugą pozycję w dyskografii płockiej formacji Lao Che, zatytułowaną „Powstanie warszawskie”, której przywołanie jest idealnym pretekstem, by przejść do drugiej części tego tekstu.

L.U.C.

Pisząc o „wydawnictwach edukacyjnych” i „muzyce edukacyjnej” nie mam na myśli wyłącznie łączenia muzyki z poezją. To także historia. Można by rzecz, że rok ubiegły był doskonałym okresem dla osób, które chciały „coś zrobić” i przy okazji zarobić na upamiętnieniu wydarzeń historycznych. Powstanie warszawskie z 1944 roku – 65. rocznica, pierwsze wolne wybory do Senatu i częściowo wolne do Sejmu z 1989 roku – 20. rocznica i 70. rocznica wybuchu II wojny światowej – wszystko to złożyło się na dużą ilość muzycznych projektów. Na szczęście te naprawdę wartościowe, stworzone przez prawdziwych artystów, a nie szukających łatwego zarobków szarpidrutów, nie musiały posiłkować się ważnymi dla narodu datami. Takim, związanym stricte z historią, projektem był album „39/89 – Zrozumieć Polskę” autorstwa L.U.C.’a, na którym – jak pisze to Piotr Uhle –

„prawie udało się ujęcie najnowszej historii Polski bez niepotrzebnego zadęcia i patosu.”

Łukasz Rostkowski, bo tak naprawdę nazywa się muzyk, doceniony został także za swoją pracę przez tygodnik „Polityka”, który nagrodził go w styczniu br. roku tzw. Paszportem (wyróżnienie ustanowione przez wcześniej wspomniane pismo, przyznawane twórcom w sześciu kategoriach związanych ze sztuką), w uzasadnieniu podkreślając „intelektualny i artystyczny trud zrozumienia Polski bez ideologicznych podpowiedzi.”

Historyczny aspekt minionych dwunastu miesięcy wykorzystało także, z oczywistych względów, Muzeum Powstania Warszawskiego, które zdecydowało się upamiętnić 65. rocznicę walk w stolicy płytą z muzycznymi interpretacjami wierszy Tadeusza Gajcego (recenzja). W jej realizacji udział wzięli muzycy znani i lubiani nad Wisłą – Kazik Staszewski, Lech Janerka, zespoły Armia, Agressiva 69, Pogodno i wcześniej wspominana już formacja Pustki. Ich interpretacja tekstów wojennego poety okazała się strzałem w dziesiątkę. Album jest czymś naprawdę wyjątkowym – czymś, co warto znać nie tylko z tytułu.

Muzyka pomocą w edukacji literackiej?

Karim, we wcześniej wspominanym wywiadzie, stwierdził również, że komponowanie muzyki do poezji, jest obecnie modą. Jakkolwiek by tendencję tę nazwać, nie jest to wcale takie złe. Wręcz przeciwnie – takie inicjatywy bardzo cieszą, gdyż kto, jak nie idole młodzieży (w sensie ścisłym – gwiazdy sceny muzycznej), przekonają młodsze pokolenie do sięgnięcia po książkę z prozą lub tomik poezji? Nauczyciele, niestety, już dawno stracili autorytet i w oczach uczniów są po prostu nieodłącznym fragmentem szkolnego krajobrazu – tak samo jak przerwa, szatnia i kreda. Dzięki takim płytom i piosenkom połączyć można miłe i pożyteczne z nieuniknioną, często nielubianą, analizą wiersza. Jak więc widać, dydaktycy dostali coś, co pomóc może im zmniejszyć przepaść miedzy nimi, ich pokoleniem a młodzieżą. Jednak czy wykorzystają pomocną dłoń i doprowadzą do tego, jak pisał Asnyk, że potrząsająca niegdyś ludzi tłumem poezja powróci na należne jej miejsce?



Artykuł opublikowany również na łamach Gazety Wirtualnej.

3 uwagi do wpisu “Muzyka sposobem na poezję i historię Polski

  1. Wspomniany Hallmann nagrał też w tamtym roku FOLKRAP, gdzie wziął na warsztat XIX-wieczne teksty. Zdaje się, że tym samym zrobił pierwszy folkrapowy projekt w Polsce.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.