Kolejna recenzja płyty, która towarzyszy mi podczas tegorocznego wypadu nad morze. Krążek „W spodniach czy w sukience?” znalazł się na liście stu najważniejszych płyt 2008 roku, jaki stworzyłem na potrzeby blogu. Teraz macie okazję dowiedzieć się dlaczego to właśnie płyta Ani Dąbrowskiej jest dla mnie tak istotna.
Nie będę pisał w tej recenzji o tym, że Ania Dąbrowska płytą „W spodniach czy w sukience?” kontynuuje to, co zaczęła kilka lat temu pierwszymi nagraniami. Każdy przecież o tym wie. Nie ma sensu także któryś raz wspominać o jej niespotykanej umiejętności łączenia popowych brzmień, nie ma co ukrywać, robionych pod i dla ludzi, z lekką nutą „undergroundowych” i antykomercyjnych melodii rodem z lat 70. ubiegłego stulecia. Jak mówi sama artystka: Nie jestem ani w popie, ani w alternatywie. To beznadziejny punkt, trochę bez wyjścia. Ale dobrze mi tu, taka po prostu jestem.*
Nie poruszę tutaj także tematu umiejętności kompozytorskich Dąbrowskiej. Umiejętności przez wielu niedocenianych. Słuchając jednak „W spodniach czy w sukience?” od razu daje „zauważyć się” postęp, jaki został poczyniony w stosunku do wcześniejszych albumów. Pop w stylu retro podoba mi się niemal tak samo jak czarna sukienka w białe grochy z teledysku do utworu „Nigdy więcej nie tańcz ze mną”. W kwestii tej jest po prostu OK.

Ania Dąbrowska – „W spodniach czy w sukience?” (okładka)
Będę rozwodził się jedynie nad najczęstszym zarzutem, jaki kierują w stronę artystki moi bardziej doświadczeni koledzy recenzenci. Chodzi oczywiście o warstwę liryczną, która to uznawana jest za największą bolączkę urodzonej w Chełmnie wokalistki i kompozytorki. Owszem, mistrzostwa świata nie ma, jednak nie jest też tak źle, jak twierdzi większość. Kiedy czytam zarzuty tego typu, mówiące że teksty Dąbrowskiej są niby proste, nieprzegadane, ale momentami wciąż niezgrabne, krzywe, pisane bez minimalnego choćby wyczucia słowa**, aż włos siwieje mi na głowie. Problem nie leży w tym, że Ania ma taki, a nie inny warsztat, lecz w tym, że dziennikarze muzyczni nad Wisłą każdego tekściarza zestawiają z Osiecką lub Cyganem. Wynik takich konfrontacji jest przecież oczywisty. Ja nie jestem poetką […] Nie ma świec przy kolacji czy olejków zapachowych w kąpieli. To są dla mnie abstrakcje.*** Może właśnie stąd ten bardziej ludzki, dostępny każdemu przekaż piosenek?

Sesja promująca album „W spodniach czy w sukience?”
W połowie lipca na łamach AxunArts opublikowałem listę zatytułowaną „20 lat wolności polskiej muzyki”. Zestawienie zawiera dziesięć najważniejszych płyt po 1989 roku artystów, którzy zadebiutowali właśnie w tym okresie. Album „W spodniach czy w sukience?” znalazł się tam na miejscu 4. Mimo tak krótkiego okresu od premiery, krążek ten już na stałe wpisał się do historii polskiej muzyki rozrywkowej. Nie chodzi jednak o sprzedaż (status płyty platynowej) czy też przychylność fanów i większej części recenzentów. Istotny jest artyzm emanujący z utworów Dąbrowskiej i to coś, czego inne wokalistki w naszym kraju nie mają.
* Wywiad z miesięcznika Machina nr 29 (sierpień 2008), str. 92.
** Angelika Kucińska, Ania Dąbrowska – W spodniach czy w sukience?, muzyka.onet.pl
*** Wywiad z miesięcznika Machina nr 29 (sierpień 2008), str. 92.