Pod koniec stycznia tego roku swoją premierę miała nowa płyta nowojorskiej ekipy X-Clan, zatytułowana „Mainstream Outlawz”. Czwarty album grupy (a drugi po reaktywacji) ponownie przeniósł mnie do najlepszych czasów lat 90., w których to poznawałem hip-hopową kulturę.
X-Clan to grupa, która powstała w NYC na początku lat 90., a swój pierwszy legalny krążek wydała dokładnie 19 kwietnia 1990 roku. Mowa oczywiście o legendarnej dla mnie płycie „To the East, Blackwards”, która do dzisiaj plasuje się w gronie moich tzw. pozycji obowiązkowych. Dwa lata po debiucie w sklepach pojawił się kolejny krążek Klanowiczów, zatytułowany „Xodus”. Kolejna płyta, którą wspominam z „łezką w oku”.
W 1995 roku grupa rozpadła się i do jej reaktywacji doszło przed trzema laty. Wtedy to niekwestionowany lider X-Clanu, Brother J, utworzył nową formację. Obecny skład nowojorskiej ekipy, oprócz rapera znanego Polakom z ostatniej płyty O.S.T.R.’a „Ja tu tylko sprzątam”, tworzą: Master China, Kumu, Ultraman, ACL, Lord, Cza, DJ Fat Jack oraz Zulu. Powrót do gry okazał się całkiem udany, a płyta „Return from Mecca” (wydana w 2007 roku), mimo iż już nie tak popularna wśród fanów rapu, pokazała, że panowie z Brooklynu nie zapomnieli jak robić porządną muzykę.
Początek tego roku okazał się dla fanów X-Clanu (w tym i dla mnie) bardzo szczęśliwy. Raperzy powrócili bowiem z bardzo dobrym albumem, co wcale nie było tak oczywiste. Przeważnie jest tak, że reaktywacje nie są „strzałami w dziesiątkę”, a muzycy działający jakiś czas solo, nie potrafią znaleźć wspólnego języka z kolegami. Na szczęście X-ziomki w dobie, w której coraz popularniejsze jest hasło zapoczątkowane przez Nasa („Hip Hop is Dead”), pokazują jak należy robić dobry, bujający rap. Brother J twierdzi, iż nadszedł czas podziemia – zgadzam się z nim w stu procentach. Z tego przeświadczenia wynika zapewne także tytuł płyty.
Materiał zawarty na „Mainstream Outlawz” jest typowy dla X-Clanu. Nowojorski klimat czuć od pierwszych sekund. Powrót do korzeni rapu także daje o sobie znać i przez to płyta powinna stać się z miejsca jedną z ulubionych każdego miłośnika oldchoolowego hip-hopu. Widać zresztą, że raperzy i producenci w przeciągu ostatniego roku ocknęli się i zaczynają dostrzegać coraz większy syf, zalegający w rapowym świadku. Już ubiegłoroczne wydawnictwa, taki jak „The Only Colour Matters is Gree” duetu Pacewon & Mr. Green oraz powrotny album Q-Tipa „The Renaissance”, pokazały tę tendencję. Teraz do grona ludzi tworzących „real hip-hop” dołączyli panowie z X-Clanu.
Na „Mainstream Outlawz” oprócz raperów wchodzących w skład „załogi X”, usłyszeć możemy także ciekawych gości. W „Thru My Eyez” pojawiają się Tony Henry i Bun B (członek duetu Underground Kingz, który niedawno zakończył działalność ze względu na śmierć Pimpa C), a w „Still Up In The Game” możemy usłyszeć Poppa Doca i J-Nappa. Do tego Bobby Fine, Medusa, Phoenix Orion i Supernatural w innych numerach.
Sumując, X-Clan pokazał jak nagrać rapowy album na wysokim poziomie, nie zapraszając na niego Akona, Chrisa Browna i innych gwiazdeczek R’n’B. Może i sukces komercyjny został przez to przekreślony już na samym starcie, jednak fani prawdziwego rapu powinni być zadowoleni. X-Clan powrócił!
prawdziwy hip hop kurna!
PolubieniePolubienie