Nie ukrwam, że czekałem na ten album od dawna – w zasadzie od momentu, kiedy zakończyłem pierwszy odsłuch debiutu Ayo, zatytułowany „Joyful”. Już wtedy myślałem o kolejnej płycie, na której będę miał okazję usłyszeć głos czarnoskórej wokalistki. Wreszcie się udało.
Nowa płyta pojawiła się w polskich sklepach internetowych już w połowie ostatniego tygodnia. Z wiadomych względów, nie mogłem sobie odmówić jej zakupu. Już po 24 godzinach, do domu zapukał pan kurier. Szybka wymiana pieniądze na towar i CD wylądowało w odtwarzaczu, a z głośników popłynęła muzyka. Nie było to jednak to, czego mogłem się spodziewać, mając jeszcze w pamięci materiał z 2006 roku. Na „Gravity at Last” Ayo odchodzi nieco od fascynacji gatunkami reggae i folk, jakie mogliśmy usłyszeć na jej wcześniejszym krążku. Tym razem dostajemy płytę o bogatszym brzmieniu, z wieloma rozbudowanymi aranżacjami.
W chwili obecnej na wierzch wychodzą nowe inspiracje, takie jak muzyka afrykańska („I’Am Not Afraid”), która przecież w krwi Ayo płynie od urodzenia, blues („Maybe”), a nawet gospel (dziękczynne „Thank You”). Płyta jest w całości autorska. Ayo skomponowała wszystkie melodie, sama napisała teksty do trzynastu nowych utworów oraz wykonała je bez pomocy żadnych (zbędnych w tym wypadku) gości.
Tematem płyty jest miłość, którą artystka stara się rozpatrywać na wielu płaszczyznach. Mamy tu więc miłość do świata, Boga, dziecka, … Ayo znajduje też miejsce na odrobinę zastanowienia się nad samą sobą i sytuacją w jakiej się znalazła. Singlowy „Slow Slow (Run Run)” pokazuje bowiem sposób, w jaki artystka próbuje odnaleźć się w świecie showbiznesu oraz jak radzi sobię z rozwijającą się karierą.
Jak w przypadku debiutanciego albumu, tak i teraz tytuł niesie ze sobą pewne przesłanie. Jest bowiem symbolem – a kto wie, może i nawet demonstracją – pewnego wewnętrznego spokoju, jaki udało się kobiecie tej osiągnąć, mimo wielkiej sławy jaką zdobyła w ostatnich latach.
Nowa płyta – mimo, że już nie w starym i sprawdzonym stylu – potwierdza kunszt artystyczny Ayo i zmusza (przynajmniej mnie) do tego, by zaraz po zakończeniu odsłuchu, od razu myśleć o kolejnej pozycji w dyskografii tej wokalistki.
czasem cie nie rozumiem. zachwycasz sie przeciętnymi artystami (Ayo), a dobre płyty karcisz.
PolubieniePolubienie
ayo ma ładne piosenki. dopracowane, zawsze czysto zaśpiewane. całościowo prezentuje wysoki poziom. i na pewno nie jest przeciętną artystką!
PolubieniePolubienie