Grupa Silver Rocket, której założycielem i pomysłodawcą jest Mariusz Szypura (znany kompozytor, multiinstrumentalista i producent muzyczny, wcześniej lider poznańskiego zespołu Happy Pills), powraca z nowym materiałem zatytułowanym „Tesla”. Materiałem wartym Waszej uwagi.
Płyta „Tesla” to tzw. koncept album, do stworzenia którego inspiracją było życie niedocenianego przez współczesnych geniusza i wynalazcy Nikoli Tesli. Bo czy ktoś dzisiaj pamięta, że to ten pan opatentował ponad sto wynalazków, które w późniejszym czasie przyczyniły się do wprowadzenie do użycia prądu zmiennego, a także stworzenie podstaw budowy radia – co przypisywał sobie Marconi, który za ten wynalazek odebrał zresztą nagrodę Nobla. Ostatecznie Sąd Najwyższy USA uznał pierwszeństwo Tesli, któremu jednak nie było już dane cieszyć się z zasłużonego zaszczytu – zmarł bowiem przed ogłoszeniem tej decyzji.
Tesla ma także na koncie budowę elektrowni na Wodospadzie Niagara w 1895 roku, czemu poświęcony jest jeden utwór na płycie, zatytułowany po prostu „Niagara Falls”. Zresztą każda piosenka jest czemuś (komuś) poświęcona: „Transatlantic” upamiętnia jego podróż do Ameryki, gdzie zdobył wielką sławę; „Edison” opowiada o jego trudnych relacjach z wynalazcą żarówki; „Aflame” to dynamiczny utwór przypominający pożar w laboratorium, po którym Tesla zmuszony był zaczynać większość badań od zera; „Vivekananda” to opowieść o fascynacji hinduskim guru; „If” przedstawia trudne relacje naukowca z kobietami, które utrudniały jego szalone fobie. I można tak pisać o każdym utworze z osobna. Są to bowiem pojedyncze historie, które łączy jednak postać jednego bohatera.
Muzycznie płyta to retro pop ze współczesnymi brzmieniami i psychodelicznymi aranżacjami. Materiał pasujący jak ulał do ewentualnego kolejnego filmu o Tesli*, a to za sprawą filmowych i ponadczasowych melodii oraz harmonii panującej na płycie.
Płyta piękna, co nie znaczy, że będzie doceniona przez słuchaczy. Wszak opowiada historię o niedocenionym naukowcu, prawda?
* W tym miejscu polecam film „Prestiż”, w którym w rolę geniusza wcielił się muzyk Dawid Bowie, którego piosenkę „Space Oddity” również wykorzystano na tym krążku.
nigdy nie myślałam, że pochwalę brodkę, ale muszę to zrobić. monika zaśpiewała bardzo ładnie. pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Znakomita płyta! Zaintrygowany niedawnymi urodzinami tytułowego Pana, zapragnąłem wgryźć się z ten krążek… Ta pozornie prosta, nieco retrowata i mądrze skomponowana pozycja, zaskakuje nieogranym, brzmieniowym sznytem. Jestem zaskoczony!!! Artur – Kulturalny Oddech.
PolubieniePolubione przez 1 osoba