Premiery obu albumów miały miejsce już jakiś czas temu. Jednak w zalewie muzyki jaka nas otacza, dopiero w tym tygodniu znalazłem czas na dokładne przesłuchaniu nowych krążków 50 Cent’a i Kanye West’a.
Ileż było szumu wokół tych dwóch płyt! A to ta sama data premiery, a to pomysł na debatę czy też pogróżki jakie rzekomo dostawał West i jego otoczenie. Jednak ta medialna walka rozpoczęła się na długo przed tym. Atmosferę podgrzewały przecież wypuszczane co jakiś czas single – i tu co nie było dla mnie dużym zaskoczeniem, lepiej wypadł 50 Cent. Jackson od jakiegoś czasu ‘buduje’ swoje krążki woków 3-4 nagrań. Co innego Kanye. Jego wydawnictwa także są promowane dużymi hitami, ale umówmy się – całościowo albumy są na równiejszym poziomie, bez tzw. wypełniaczy.
Kanye kończy szkołę w bardzo dobrym stylu. Trzeba jednak zaznaczyć, że jego sposób na robienie muzyki, nie zmienił się w ogóle na przełomie lat. Ale po co zmieniać coś, z czego każdy jest zadowolony? West to mistrz w swoim fachu (”Champion”), któremu żyje się dobrze (”Good Life” z gościnnym udziałem T-Pain’a).
Producent po raz kolejny oddaje nam album dopracowany muzycznie do ostatniej sekundy, ostatniego kawałka. Typowe west’owe podkłady (”Flash Light”) przeplatają się z eksperymentalnymi brzmieniami (singlowe “Stronger”).
Nie można zapomnieć też o gościach. Oprócz wspomnianego wcześniej T-Pain’a, na “Graduation” usłyszymy też m.in. Mos Def’a i Dwele. “Pół Dolara” serwuje nam kolejny gangsterski album w swoim dorobku. Znów te same schematy kawałków, bardzo podobnie brzmiące podkłady.
Nie można jednak od razu skreślać Curtis’a i jego płyty. Muzyka mimo, że wydaje się znana, rusza głową. Zresztą beatmakerzy to chyba najmocniejszy argument, przemawiający za tym krążkiem. I single, które swoich vis’a cie z płyty West’a, biją o głowę.
Różnica jednak tkwi w całości. 50 Cent jakby zapomniał, że raper był z niego kiedyś dobry, a muzycy związani z tą sceną, mówili o nim w samych superlatywach – chociażby taki Dj Premier: “Lubie to, co zrobił 50 Cent. Jego Get Rich Or Die Tryin’ było czymś nowym i kreatywnym na rynku”. Przecież jeszcze do debiutanckiego krążka włącznie, nikt nie powstydziłby się takiego gościa na płycie. Teraz to on potrzebuje wsparcia – nie tylko kumpli z G-Unit, ale artystów z popowego nurtu (Akon, Justin Timberlake).
Lepsze wrażenie – biorąc pod uwagę całokształt – sprawia “Graduation”. Jednak płytę rapera z NY polecam także. Do Waszego rozstrzygnięcia zostawiam jednak to, które wydawnictwo polubicie bardziej.
(Taka sama ocena dla obu płyt)
* skala ocen *
e, Curtis lepsza plyta
PolubieniePolubienie