Protegowany Eminem’a powraca z nowym albumem. Poprzedni longplay „Cheers” z 2003 roku przeszedł trochę bez echa, mimo dobrej promocji i ciekawej zawartości. Jak będzie z „Second Round’s On Me”? Czas pokaże, ale już teraz można stwierdzić, że druga płyta reprezentanta Detroit jest nieznacznie lepsza od poprzedniej.
Obie rapuje pewniej, w ciekawy sposób operuje swoim flow, a bity są bardziej pomysłowe (np. w kawałku „Ballad of Obie Trice” podkład opiera się na tylko na gitarze, uderzeniu basu i klaśnięciu z echem w tle, co daje bardzo ciekawy efekt).
Jeśli chodzi o gości, nie ma niespodzianek. Przeważa ekipa z rodziny Aftermath i spółka, a więc Eminem, Nate Dogg, 50 Cent, Trick Trick … i występny te są w większości udane. Nawet Akon, którego nie znoszę, jako tako daje radę w singlowym kawałku „Snitch”.
A o czym rapuje sam Obie? Cóż, kolejne historie o samym sobie, rapie, klubach, przemocy, a więc bez nowości, ale wszystko podane w naprawdę dobrym poziomie.
Ogólnie album majstersztykiem nie jest, ale jeśli podobał Wam się pierwszy longplay Obie’go, to będziecie zadowoleni z jego nowej propozycji.