Borixon powraca z kolejnym solowym materiałem. Muszę przyznać, że nie słyszałem poprzedniego albumu „Rap daje mi siłę”, ale może to i lepiej, bo będę bardziej obiektywny i nie będę co sekundę porównywał „Zacieram ręce dzieciak” do poprzedniego albumu.
LP otwiera singlowy utwór tytułowy i mimo, że oddaje on doskonale klimat płyty, to nie dałbym go na pierwszego singla z prostego powodu – są lepsze kawałki na tej płytce. No ale cóż. kwestia gustu jak sądzę.
Co do tematyki utworów to nie ma jakiś wielkich niespodzianek, ale czy ktoś się ich spodziewał? Borygo nawija o kasie, biznesach, rapie, kumplach, imprezach (niezłe „Napiłbym się z Tobą wódki dziś”, chociaż wersy Liroya jakby napisane na kolanie i od niechcenia) i tego typu rzeczach, czyli tak jak kiedyś. Ale odnajduje się też w refleksyjnych numerach („Czas leci” z Pihem), zresztą pokazał to już wielokrotnie na innych albumach.
Muzycznie jest raczej elektronicznie, syntetycznie i do takich też bitów reprezentant WYP3 nas przyzwyczaił. Można się jarać, można nie lubić, ja nie przepadam za tym stylem, ale muzyka pasuje do nawijki, a to najważniejsze.
Minusem może być fakt, że kilka razy słuchając płyty miałem w głowie myśl: „Aha, gdzieś to już słyszałem…”, np. nawijka o ciuchach a’la Tede. Wynika to raczej z przypadku, niż świadomego kserowania.
O ile technicznie Borys jakoś nie zrobił kroków milowych, tak pod względem pomysłu na rymy, zrobił postępy. „To była biba z wynajętym hotelem / Wychodzimy w sobotę a wracamy w niedzielę / Musiałem tylko sprawdzić czy doszedł ten przelew / Czyli w sumie wyszło na to, że miałem dwa cele” czy też „Nagrywam rapy, z przesłanką prostą / Dobra, nie cofaj – jak poszło to poszło”. Pojawiają się nawet follow-upy, co u Borixona raczej jest rzadkością.
W zasadzie bardzo słabymi numerami na płycie są tylko „Nasze dni” i „Skurwiały hit”, nawet biorąc pod uwagę, że ten drugi to raczej ironia niż poważny kawałek. Goście, oprócz pana Szakala aka L’Nino, trzymają poziom i nie zawodzą, nawet ci mniej znani. Najlepiej radzo sobie wspomniany wcześniej Pih.
Fani Borygo będą zadowoleni, zresztą pewnie już mają ten album na półce.