Miley Cyrus niespodziewanie wydaje nową epkę, Morrissey zawodzi, a The Specials od lat „nie zmieniają płyty” (ale są usprawiedliwieni).

Miley Cyrus „She Is Coming EP”
(2019; RCA Records)
W 2017 roku wyrażałem mocną niechęć do muzycznej wolty Miley Cyrus, która postanowiła pójść niejako w ślady swojej matki chrzestnej Dolly Parton i połączyć pop z country. Kiedy pisałem, że „Bangerz” jest jedną z najciekawszych płyt 2013 roku, wielu chwytało się za głowę i czytało mój ranking z niemałym niedowierzaniem. Tymczasem klubowa wersja Cyrus ma do zaoferowania o wiele więcej niż dziewczyna w kowbojskim kapeluszu. Tak, tęskniłem za wulgarną Miley, która odbiega od disneyowskich standardów, które kiedyś reprezentowała. Bo czy Hannah Montana pozwoliłaby sobie na wersy „Wake up in the middle of a breakdown / Have sex on the table with the takeout” lub narkotyczne wyznanie w stylu piosenki „D.R.E.A.M.”? Tą epką wokalistka odpowiada również na krytykę, jaka spadła na nią po premierze romansującego z hip-hopem albumu „Bangerz” (utwór „Unholy”), a także jest kontynuacją współpracy z Markiem Ronsonem odpowiedzialnego za współprodukcję zamykającego płytę utworu „The Most” – kipiącego emocjami, ale także najbardziej melodyjnego i popowego elementu tej muzycznej układanki.

Morrissey ‎”California Son”
(2019; Étienne)
Ta płyta to doskonały przykład na to, że z Morrisseyem od dawna dzieje się coś niedobrego. Człowiek, który po publicznej deklaracji skrajnie prawicowych poglądów, publikuje materiał z protest songami, których przekaz jest jasny: nie dla dzielenia i szykanowania ze względu na odmienność. Czy coś z tego rozumiecie? Owszem, nikt Anglikowi nie zabroni śpiewać takich piosenek, nikt również nie może ingerować w jego interpretację konkretnych słów, jednak całość na kilometr zalatuje hipokryzją. Żeby nie było, że rzucam słowa na wiatr, posłużę się przykładem. Bob Dylan w latach sześćdziesiątych nagrał piosenkę „Only A Pawn In Their Game”, która była między innymi krytyką wymierzoną w rasistowską politykę Stanów Zjednoczonych i brak reakcji na to, co działo się na południu kraju w kwestii segregacji i traktowania czarnoskórych obywateli niczym podludzi. Teraz sięga po nią Morrissey. Brak świadomości i wiedzy historyczno-społecznej, a może wielki cynizm artysty? Jednak zostawiając brak jakiejkolwiek konsekwencji pomiędzy Morrisseyem-muzykiem a Morrisseyem-prywatnie, skupiając się natomiast tylko na tematyce artystycznej, trzeba napisać, że „California Son” jest albumem bardzo nudnym. Śpiew wokalisty dawno utraci charyzmę, a bardzo jednostajna muzyka tylko uwydatnia poczucie znużenia. Dodatkowo coś, co w zamierzeniu miało zapewne wzbogacać brzmienie (jak chociażby saksofon w „Don’t Interrupt the Sorrow”), wywoływać może tylko ironiczny uśmiech. Ale dobre i to, bo to w zasadzie jedyna szansa, aby uśmiech – jakikolwiek – pojawił się na twarzy słuchacza obcującego z tymi nagraniami. Chciałem napisać, że to murowany kandydat do rozczarowania roku, ale przecież oznaczałoby to, że miałem wobec tej płyty jakieś oczekiwania i nadzieje. I pomyśleć, że ten sam człowiek odpowiada za najlepszą piosenkę w historii świata.

The Specials „Encore”
(2019; Universal)
Wydawać by się mogło, że The Specials nie mają już przeciwko czemu i komu protestować, a tematyka ich piosenek, jakie nagrywali w latach osiemdziesiątych, jest już przestarzała. Tymczasem zarówno tamte utwory, jak i nowe tytuły, wspaniale pasują do świata, z jakim mamy do czynienia w 2019 roku. To, że The Specials ponownie wznoszą antyrasistowskie i wolnościowe hasła, nie jest monotematyzmem. Ten wątek po prostu się nie przedawnił, a problemy, takie jak niechęć do ludzi innych wyznań i ras, wciąż są rozognione. Warto zwrócić uwagę, że przy tym wszystkim liderzy brytyjskiej drugiej fali ska unikają moralizatorskiego tonu, stawiając się raczej w pozycji kogoś, kto zwraca na coś uwagę, a nie nauczyciela lub instytucji walczącej o zmianę (I’m not here to teach you / I’m not here to preach to you / I just want to reach out”). Muzycznie – tak, dobrze zgadujecie – grupa nie zaskakuje. Ska miesza się tutaj z rockiem, reggae ze stylistyką new wave, a spokojniejsze utwory (które jednak dominują) przeplatane są skoczniejszymi i bardziej tanecznymi kawałkami. Warto zaznaczyć, że album wydany został także w wersji rozszerzonej, gdzie pojawił się podział na dwie części: pierwszą z premierowymi nagraniami w wersji studyjnej, drugą – z najpopularniejszymi kawałkami z repertuaru grupy w wersji live, zarejestrowane na koncertach w latach 2014-2016. (MAK)

*** *** *** *** ***

Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera. Polub blog na Facebooku oraz obserwuj autora na Instagramie i Twitterze.

Jedna odpowiedź do „Krótka piłka #465: „She Is Coming EP”, „California Son”, „Encore””

  1. no fakt Morrisey dał ciala szczerze spodziewałem siępo nim czegoś lepszego

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Autor

moje życie w obrazkach

ostatnio popularne