Wspominam dzisiaj piosenkę wykonywaną przez Łucję Prus, jednak we wpisie pada również nazwisko Jonasza Kofty. A wszystko zaczęło się od Włodzimierz Nahornego.
Wróciłem w ostatnich dniach do płyt Włodzimierza Nahornego – tych jego autorstwa, ale także krążków, na których tylko udzielał się jako muzyk sesyjny. Jeśli chociaż w małym stopniu orientujecie się w tematyce polskiego jazzu, doskonale wiecie, że sprawdzenie wszystkich albumów tego artysty w przeciągu kilku dni jest rzeczą wręcz niemożliwą. Oczywiście, gdyby słuchać płyt na zasadzie „jedna po drugiej”, pewnie taki czas byłby wystarczający. Problem polega jednak na tym, że dyskografia Nahornego jest nie tylko bogata w liczbę tytułów, ale także w muzyczne smaczki na nich zawarte. Nie ma się jednak czemu dziwić. Urodzony w listopadzie 1941 roku multiinstrumentalista (pianista, saksofonista, flecista) to postać absolutnie wyjątkowa. Za swój talent kompozytorski zdobył kilka ważnych wyróżnień i nagród – zarówno w Polsce, jak i poza granicami kraju (jedną z nich, I nagrodę na Festiwalu Jazzowym w Wiedniu w 1967 roku, odebrał z rąk samego Duka Ellingtona).
Najbardziej rozpoznawalnym tytułem w dorobku Nahornego jest niewątpliwie piosenka „Jej portret”. Utwór, do którego słowa napisał Jonasz Kofta, pierwotnie wykonywał Bogusław Mec. Kompozycja zdobyła pierwsze miejsce na opolskim festiwalu w 1972 roku. Zbyt oczywistym byłoby jednak, gdybym przypomniał właśnie ten utwór. Do coponiedziałkowego wpisu wybrałem zatem numer również stworzony przez duet Nahorny-Kofta, ale wykonywany już rok później. Chodzi mi oczywiście o „Tango z różą w zębach”, za które Łucja Prus zdobyła główną nagrodę na XI Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Lubię ten utwór z dwóch powodów. Po pierwsze, to po prostu bardzo ładna piosenka. Po drugie, przełamuje nieco stereotypowe postrzeganie Nahornego i Prus jako „więźniów” jednego tytułu, czym w przypadku pianisty jest wspomniany wcześniej „Jej portret”, a w przypadku Prus kultowe „Nic dwa razy się nie zdarza”. (MAK)





Dodaj komentarz