To już 267. odsłona cyklu Krótka piłka. Dzisiaj w kilku zdaniach zachęcam do sprawdzenia nowej płyty zespołu The Cribs oraz wydanej kilka lat temu w polskim przekładzie książki o Igorze Strawińskim.

The Cribs „For All My Sisters”
(2015; Sonic Blew)
Szósty studyjny krążek braci Jarman to znośna pozycja z dobrymi momentami, do których spore grono słuchaczy będzie zapewne wracać. „For All My Sisters” to materiał utrzymany niemal w całości w jednorodnym tempie i tonie. Słychać tę post-punkowość, która dla The Cribs jest swego rodzaju spoiwem i znakiem rozpoznawczym. Sporo gitarowych riffów, przesterowanych dźwięków, kilka spokojniejszych momentów, które dobrze kontrastują z ostrymi wstawkami – to jest w największym skrócie nowy krążek The Cribs. Ta wspomniana ostrość i przestery wcale nie wykluczają melodyjności, która jest na pewno jednym z głównych atutów materiału. Zespół czasami bawi się ze słuchaczem (singlowy utwór „Burning For No One”), kiedy indziej prezentuje ogromną dawkę energii („Mr. Wrong”), by za chwilę opływać w lekko balladowych melodiach („An Ivory Hand”). Chociaż grymasić można na niestabilność materiału (zdarzają się wpadki, jak np. „City Storms”), płyty nie wyrzucicie do kosza po pierwszym przesłuchaniu. Być może nie wszystkim przypadnie ona do gustu, jednak miłośnicy brudniejszych klimatów i eksperymentalnego podejścia do muzyki Jarmanów nie powinni być zawiedzeni.

Charles M. Joseph „Strawiński. Geniusz muzyki i mistrz wizerunku”, tłum. Aleksander Laskowski, wyd. Świat Książki, Warszawa 2012
Książka autorstwa Charlesa M. Josepha nie jest typową biografią Igora Strawińskiego. To raczej studium zachowań kompozytora w relacjach z otoczeniem, opinią publiczną, współpracownikami i partnerami biznesowymi, jakimi dla twórcy byli wszyscy ci, którzy zamawiali u niego kompozycje. „Strawiński. Geniusz muzyki i mistrz wizerunku” odkrywa przed czytelnikami tę ciemniejszą stronę artysty – człowieka, dla którego sława była orężem, kiedy chciał się na kimś zemścić (s. 29), zmienność poglądów na tematy religii nie stanowiła żadnego problemu (s. 129), a warunkiem wykorzystania wizerunku była tylko odpowiednia cena (s. 269). Szczególnie ciekawy wydaje się rozdział poświęcony związkom Strawińskiego z Hollywood. Kompozytor z całych sił pragnął zagościć w świadomości odbiorcy właśnie poprzez filmowy nośnik sygnowany logiem Fabryki Snów. Na drodze do bogactwa stanął jednak charakter twórcy, który nie dał narzucić sobie amerykańskiej komercyjnej wizji i za wszelką cenę forsował własne pomysły na muzykę oraz proces jej tworzenia. Nie podobało się to producentom, którzy woleli stawiać na Coplanda, Gershwina i Bernsteina, a więc osoby bardziej elastyczne i podatne na sugestie tych, którzy za ich prace płacili. Jak wywnioskować można z narracji prowadzonej przez autora, który przywołuje cytat z Nadii Boulanger, „osobowość Strawińskiego jest tak silna, że gdy coś podniesie, nie widać przedmiotu lecz rękę, która go trzyma” (s. 24). Joseph w swojej książce w dużym stopniu opiera się na archiwaliach zgromadzonych w Bazylei. Zbiór, który na mocy postanowienia nowojorskiego sądu trafił do Paula Sachera Stiftunga, jest tym, co pozostało po Strawińskim. Sądowa batalia trwała ponad dziesięć lat, jednak ostatecznie całość materiałów (księgozbiór, rękopisy, korespondencja, notatki itp.) trafiła w ręce dyrygenta i filantropa, prywatnie przyjaciela Strawińskiego. Do tego wszystkiego dołożyć należy zapiski z rozmów przeprowadzonych z synem muzyka, Sulimą (autor poznał profesora Sulimę w czasie studiów w katedrze fortepianu na University of Illinois, później pozostawał z nim w bliższym kontakcie przez około dwie dekady), z który z kolei możemy poznać Strawińskiego jako ojca i męża. Bogaty materiał źródłowy niewątpliwie pomógł w stworzeniu ciekawej książki, z kart której składamy element po elemencie portret psychologiczny Igora Strawińskiego – pełnego sprzeczności, niedopowiedzeń i niekiedy chaosu, a więc cech, które pozbawione są jego muzyczne dzieła. Być może najlepszym podsumowaniem życia i zachowania Strawińskiego będą słowa Gustava Flauberta, który powiedział: „Uważam, że życie człowieka powinno dzielić się na dwie części – powinien żyć jak mieszczanin, a myśleć jak półbóg” (s. 35). Owo filisterskie zakłamanie widoczne jest w postępowaniu twórcy i jego relacjach z otoczeniem. Półboska część ujawnia się natomiast w muzyce. (MAK)

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Autor

moje życie w obrazkach

ostatnio popularne