W 207. odsłonie cyklu Krótka piłka prezentuję krótkie notki zawierające ocenę dwóch płyt: PMM „Zatrzymać gniew” i Wice Wersa „O niebo więcej”.
PMM „Zatrzymać gniew”
(2013; Prosto)
Szczecin na rapowej mapie kojarzony jest głównie z Łoną i raczej pozostanie tak jeszcze na bardzo długu. Duet PMM nie zmienił tego stanu rzeczy. Najnowsza płyta Głowy i Węża niespecjalnie zachęca do odtworzenia jej drugi raz – przynajmniej nie w całości. Są momenty – powiedzmy dwa, góra trzy – kiedy chce się wcisnąć replay, kiedy zarówno tekst, jak i bit współgrają, tworząc zwarte ciało, którego nie da się ruszyć krytycznym słowem. Reszta – i jest ona niestety w większości – nudzi. PMM, jak na przedstawicieli ulicznego rapu, nie sięgają po tematy inne niż tzw. osiedlowy kanon. Okej, są wyjątki od tej reguły, ale w gruncie rzeczy „Zatrzymać gniew” to rap z ulicy dla ulicy. Taki jak masa płyt przed i jeszcze kilkadziesiąt, które nagrane zostaną w przyszłości. Tak naprawdę o sile tego krążka świadczą podkłady – utwory nagrane pod te ciekawsze bity od razu wybijają się ponad przeciętność, a sami raperzy potrafią lepiej zaprezentować się właśnie na takich bitach, niż zmuszających do obniżenia lotów muzycznych gniotach. Znad morza tym razem wieje nudą.

Wice Wersa „O niebo więcej”
(2012; UrbanRec)
We Wrocławiu również nie jest za wesoło – może nie na całej scenie, ale jedni z liderów na pewno nie dają dobrego przykładu młodemu pokoleniu z 71. Grupa Wice Wersa na swoim trzecim studyjnym krążku, pierwszym wydanym w wytwórni UrbanRec, nie zaskakuje. Podobnie jak na poprzednich płytach, tak i na „O niebo więcej”, czwórka z Dolnego Śląska sięga po styl bragga, numery traktujące o imprezowo-klubowych eskapadach i typowy uliczny rap. Plus za to, że na przestrzeni dwóch lat, jakie minęły od premiery drugiego materiału, każdy z członków zespołu poczynił postępy w doskonaleniu swojego fachu – rapowego i producenckiego. Beatmaker Grand Papa Dziada okazuje się zresztą najjaśniejszą osobą tego projektu. Podkłady jego autorstwa trzymają równy poziom, są różnorodne brzmieniowo (wcześniej wspomniany style: bragga, imprezowy, uliczny, a nawet okraszone lekką nutką orientalnych i folkowych dźwięków), nie wprowadzając przy tym chaosu, który mógłby tylko zniechęcić do obcowania z materiałem. Raperzy niestety nie w każdym utworze wykorzystują dobro, jakie sprezentował im GPD. Ciekawe, przepełnione metaforami wersy przeplatają się z topornymi, dość kwadratowymi linijkami, których różne warianty mieliśmy okazję usłyszeć już na płytach autorstwa innych reprezentantów ulicznego rapu. Jest średnio, ale i tak o niebo lepiej niż na poprzedniej płycie Wice Wersy. Utrzymując stale rosnący progres, grupa za kolejne dwa lata może oddać w ręce słuchaczy naprawdę porządny album. Dzisiaj ich czas jeszcze nie nadszedł. (MAK)






Dodaj komentarz