Cztery ważne kobiece postaci na krajowej scenie jazzowej – Aga Zaryan, Dorota Miśkiewicz, Lora Szafran i Monika Borzym – na jesień tego roku zapowiadają premiery swoich nowych płyt. Czytając zapowiedzi każdej z nich mniemam, że jest na co czekać!
Lora Szafran, Aga Zaryan, Dorota Miśkiewicz, Monika Borzym – co je łączy? Muzyka, podobna wrażliwość na dźwięki, obcowanie w kręgu jazzu i fani, którzy z wypiekami oczekują wieści, nowych piosenek i płyt. Miłośnicy talentu czterech pań oraz dobrego, wokalnego jazzu już zacierają ręce i aktualizują listy najbliższych zakupów płytowych. Na większości z nich znajdą się zapewne tytuły premierowych krążków każdej z wymienionych dam.
Jest życie po Cohenie
Najwcześniej, bo już 8 października, na sklepowych półkach pojawi się płyta Lory Szafran – przez lata cieszącej się opinią najlepszej krajowej wokalistki jazzowej. W trzydziestoletniej karierze artystka nagrywała już płyty z Eljazz Big Band i New Presentation, z zespołem Włodzimierza Nahornego zaprezentowała „Śpiewnik Nahornego”, z m.in. Bogdanem Hołownią i Sebastianem Frankiewiczem na warsztat wzięła kultowe piosenki Wasowskiego i Przybory, zaś w minionym roku zmierzyła się z legendą Leonarda Cohena. Według zapowiedzi, jej kolejna płyta zatytułowana „Nad ranem” ma być najbardziej zróżnicowaną i przebojową pozycją w dorobku Szafran. – Po wielu latach śpiewania jestem na tyle dojrzała, że mogę sobie pozwolić na takie piosenki – mówi o swoim najnowszym muzycznym dziecku wokalistka.
Lora Szafran (foto: Beata Wielgosz, last.fm)
„Nad ranem” będzie materiałem trudnym do zaszufladkowania. Jazz okaże się tutaj punktem wyjścia do takich gatunków, jak blues, swing, soul, funk, latino i tango. W niektórych piosenkach pobrzmiewać będą nawet echa country i reggae. O to, aby taka wielorakość nie okazała się minusem płyty, zadbała elita polskiej myśli muzycznej: klasycy, jak Seweryn Krajewski i Michał Urbaniak, a także przedstawiciele nowej generacji z Tomaszem Krawczykiem (Bisquit, Zakopower) i Miłoszem Wośko (odpowiadającym za aranż obu ostatnich płyt Lory) na czele.
Muzykę uzupełnią oczywiście teksty, za które odpowiedzialni są: Jonasz Kofta, Andrzej Poniedzielski, Adam Nowak (lider zespołu Raz Dwa Trzy), Dariusz Dusza (Shakin Dudi, Dżem), Piotr Brymas i Tomasz Wachnowski. – Piosenki różnorodne, ale z dobrym tekstem, który ja wybieram i wiem o czym śpiewam, takie, w których proponuję kompozytorom styl, w jakim zrobimy utwór – mówi Szafran.
– Długo zastanawiałam się na tytułem – zdradza na koniec wokalistka. – Myślę, że „Nad ranem” jest najlepszy. Łączy wszystkie teksty, a równocześnie oddaje klimat muzyki, bo jednak najwięcej jest tu ballad. Czas nad ranem to szczególna pora, wtedy zdarzają się refleksyjne sytuacje.
Dorównać debiutowi
Na przeciwnym biegunie kariery muzycznej w stosunku do Szafran stoi Monika Borzym, która dla wielu okazała się objawieniem roku 2011. Tytułem tym może posługiwać się zresztą w pełni zasłużenie. Za swój pierwszy studyjny album, „Girl Talk” – będącym mieszanką coverów z repertuaru takich gwiazd, jak Björk, Amy Winehouse czy Dido – otrzymała sporo pochlebnych recenzji, zyskując przy okazji grono wiernych fanów oraz Platynową Płytę. Dwa lata po tych wydarzeniach, 23-letnia dziś wokalistka staje przed zadaniem, jakiemu w historii muzyki nie podołało wielu – dorównać debiutowi.
Monika Borzym (foto: materiały prasowe)
Polka nie idzie na łatwiznę. Owszem, mogłaby ponownie sięgnąć wyłącznie po znane piosenki i nagrać je po swojemu, ale nie chce tego. Wokalistka stawia sprawę jasno, mówiąc, że pragnie spróbować czego nowego: – Po to wybrałam sobie taki gatunek muzyczny, a nie np. pop na trzech akordach, żeby całe życie móc się rozwijać i żeby mnie to nigdy nie znudziło. Nie wyobrażam sobie kopiowania swoich poprzednich płyt – deklaruje.
Krążek „My Place”, którego premiera przewidziana jest na 15 października, nie będzie materiałem czysto jazzowym, ale oscylującym pomiędzy balladą jazzową a ambitnym popem. – Podobają mi się nowe rzeczy, poznaję nowych ludzi, więc szukam też nowych brzmień.
W stosunku do debiutanckiego albumu w zespole pracującym nad nowymi piosenkami pozostał tylko producent Matt Pierson. Na decyzję tę miało wpływ kilka kwestii, m.in. doskonała relacja pomiędzy dwojgiem ludźmi oraz podobne postrzeganie muzycznych kwestii. Monika i Matt w studio nagraniowym, aby zarejestrować materiał na „My Place”, spotkali się z tuzami światowego jazzu, m.in: gitarzystą Johnem Scofieldem, brazylijskim wirtuozem gitary akustycznej Romero Lubambo, saksofonistą Chrisem Potterem czy genialnym trębaczem Randym Breckerem. To wszystko (tylko!) goście. W stałym zespole nagrywającym album znaleźli się dodatkowo: gitarzysta Larry Campbell (kojarzony przez fanów ze współpracy z Bobem Dylanem i Paulem Simonem), perkusista Kenny Wollesen (grywający w przeszłości z Johnem Zornem i Norą Jones) i basista Tony Scherr (The Lounge Lizards). – Cieszę się jak mała dziewczynka – komentuje sytuację Borzym.
Spory wkład w nowy materiał Moniki ma również pianista Mariusz Obijalski – autor większości kompozycji i aranżacji na „My Place”. – To jest Midas, taki gość, który czego się nie dotknie, to mu od razu wychodzi – chwali go wokalistka. Wspólne kompozycje Obijalskiego i Borzym to podstawa drugiej płyty w dorobku młodej artystki, który promowany jest przez singiel „Off to Sea”.
W hołdzie Tuwimowi
W listopadzie w sklepach muzycznych pojawi się kolejny album Doroty Miśkiewicz zawierający piosenki do wierszy Juliana Tuwima i muzyki Witolda Lutosławskiego. Płyta, które ukaże się nieprzypadkowo teraz (rok 2013 ogłoszony został Rokiem Tuwima i Lutosławskiego), ceniona polska wokalistka nagrała wspólnie z zespołem Kwadrofonik.
Dorota Miśkiewicz w Piwnicach TCK (foto: J. Borysko)
Uroczystości jubileuszowe wybitnych polskich twórców nie zawsze muszą być ujęte w bardzo poważne ramy – mogą przybrać formę wyjątkowego formatu multimedialnego. Przekonaliśmy się o tym chociażby dwa lata temu, kiedy kilkoro z polskich wykonawców postanowiło iść z prądem i połączyć z muzyką poezję Czesława Miłosza (sprawdź: Piosenką w Miłosza!). Dorota Miśkiewicz nie stworzyła jednak płyty-hołdu dla Tuwima od podstaw. Sięgnęła niejako po materiał już gotowy.
Witold Lutosławski, znany na całym świecie twórca kompozycji dla dorosłych, napisał wiele utworów dla dzieci – w tym także piosenek do wierszy Juliana Tuwima. Z okazji obchodów roku obydwu twórców, zespół Kwadrofonik wraz z Dorotą Miśkiewicz postanowili przypomnieć wspomniany materiał, kierując go zarówno do dziecięcego, jak i dorosłego odbiorcy.
Jak zapowiada wydawca, Sony Music, wiersze Juliana Tuwima w piosenkowej odsłonie przygotowanej przez Miśkiewicz i towarzyszących jej muzyków, ukażą z jednej strony humorystyczną, prostą formę czerpiącą z ludowej tradycji melodii oraz – typową dla Lutosławskiego – nowoczesną i złożoną harmonię, a więc zestaw, który trafić powinien w gusta wielu z nas.
Aga Zaryan (foto: last.fm)
Być jak Nina Simone i Abbey Loncoln
– Piosenki brzmią wyśmienicie – zakomunikowała początkiem września za pośrednictwem swojego Facebooka Aga Zaryan. Wpis dotyczył nowego, zapowiadanego na jesień tego roku, szóstego solowego albumu wokalistki.
Bohaterkami nowej płyty Zaryan, zatytułowanej „Remembering Nina & Abbey”, będą dwie kobiety: kultowa Nina Simone oraz charyzmatyczna Abbey Lincoln, uważana przez wielu za ostatnią wielką divę złotej ery jazzu. Materiał będzie jednocześnie hołdem i upamiętnieniem obu wokalistek, których artystyczna postawa od wielu lat jest inspiracją dla polskiej wykonawczyni.
Aby zbliżyć się do oryginalnych nagrań, Aga Zaryan zdecydowała się nagrywać album techniką z lat 50., kiedy to wszystkie płyty – nie tylko jazzowe – rejestrowane były po prostu na żywo. Wybór sposobu utrwalenia utworów pociągnął za sobą również decyzję o formie wydania płyty, która oprócz standardowej wersji na CD ukaże się również na płycie winylowej. – W końcu doczekam się upragnionego czarnego krążka, co w przypadku „Remembering Nina & Abbey” jest must have dla miłośników brzmienia z dawnych lat – komentowała na łamach Facebooka Zaryan.
Owym must have dla wielu melomanów tej jesieni nie będzie wyłącznie winylowe wydanie „Remembering Nina & Abbey”, ale każda z czterech wspomnianych płyt. Nie obiecuję, że wszystkie tytuły znajda się w Waszych TOP10 roku – z takimi deklaracjami poczekajmy do grudnia, a nawet stycznia. Wiem za to jedno: patrząc na poprzednie muzyczne dokonania Zaryan, Szafran, Borzym i Miśkiewicz, zapowiadane na najbliższe tygodnie premiery nie przejdą bez echa w środowisku – nie tylko – jazzowym. (Mateusz Kołodziej/materiały prasowe/Facebook.com)





Dodaj komentarz