W miniony piątek, 6 września, w Tarnowie odbył się koncert duetu O.S.T.R. & Hades. Impreza była pierwszym tego typu wydarzeniem zorganizowanym przy wsparciu firmy Delta Help.

Ostrego można lubić lub nie. Nie jest tajemnicą, że od kilku lat jego płyty są niemal kopią poprzednich solowych wydawnictw. Jednym to nie przeszkadza (szczególnie niektórzy dziennikarze, mam wrażenie, cieszą się z tego najbardziej, co roku oddając do druku niemal identyczne teksty), inni z nostalgią wspominają pierwsze trzy autorskie krążki łodzianina. Pomimo różnej prasy raper ma się dobrze. Jest bez wątpienia najbardziej rozpoznawalnym przedstawicielem tego gatunku w Polsce, a osoby nieobcujące na co dzień z hip-hopem, zapytane o krajowych raperów, bez chwili zastanowienia wymieniają go naprzemiennie z postaciami Liroya i Magika. Fenomenem jest to, że O.S.T.R. przez lata działalności scenicznej zyskał szacunek zarówno wśród fanów ulicznego rapu, bardziej filozoficznych nawijek, studentów w swetrach, osiedlowych „żołnierzy”, „swegerów” z grzywkami, małolatów w rurkach (każdą z tych osób spotkałem w piątek), jak i prawdziwych mistrzów w muzycznym fachu – z Michałem Urbaniakiem czy Kasią Nosowską na czele. Skąd to wszystko? Odpowiedź jest prosta: wrodzony talent, być może nie zawsze wykorzystany do końca, ale jednak talent.

To właśnie owe umiejętności razem z miłością do muzyki sprawiają, że Ostry potrafi odnaleźć się na różnych brzmieniowych frontach. Doskonałym na to przykładem wspólna płyta z Hadesem. Piszę o tym, ponieważ to materiał z albumu „HAOS” stanowił zasadniczą część utworów zaprezentowanych podczas ubiegłotygodniowego koncertu. Do tego pojedyncze numery z solowego repertuaru oby raperów, krótki miks starszych kawałków Adama i gościnna zwrotka z „Oddałbym” – numeru nagranego razem z Peją i Jeru the Damają. To wszystko wystarczyło, aby publika na raz, na dwa, na trzy i na cztery wyrzuciła ręce w górę, zamiast stać jak emeryt, na pięć, na sześć i na siedem zrobiła taki hałas, że ją usłyszeli w niebie (a jeśli nie w niebie, to przynajmniej na znajdującym się niecałe pięćset metrów dalej cmentarzu).

Hades i Ostry to dwa przeciwieństwa. Pierwszy wydaje się chłodny, z kamienną twarzą wypluwający kolejne wersy; drugi pełen energii, lgnący do publiczności niczym ćma do światła. Połączenie, które w teorii nie powinno być w ogóle brane pod uwagę, na scenie sprawdza się dość dobrze, a to w zasadzie najważniejsze. Bez zbędnych, aczkolwiek modnych w ostatnim czasie udziwnień, przy wparciu dwóch mistrzów gramofonów (DJ Kebs i DJ Haem), HAOS opanował na chwilę Tarnów. Obeszło się bez ofiar w ludziach, chociaż Ostrowski – jak za dawnych lat – w asyście reprezentanta HiFi Bandy, przyszedł tutaj przecież tylko posprzątać. (MAK)

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Autor

moje życie w obrazkach

ostatnio popularne