W miniony wtorek, 7 maja, w Centrum Sztuki Mościce odbył się koncert zespołu Czesław Śpiewa. Był to czwarty występ polsko-duńskiej formacji w Tarnowie. Czy równie udany jak poprzednie?
„Miałem piętnaście lat i myślałem, że będę grał na stadionach. Został mi Tarnów. We wtorek” – żartował Czesław Mozil podczas koncertu, który faktycznie odbył się, jak na Tarnów, w dość dziwnym terminie. Dzień tygodnia nie odstraszył jednak fanów i ci, chociaż nie tak licznie jak zawsze, stawili się w Centrum Sztuki Mościce o wyznaczonej porze oczekując dobrego widowiska. A o to zadbał już sam Mozil.
Czesław Mozil (foto: materiały prasowe)
Śmiałem się z tego już na łamach Facebooka, śmieję się i teraz. Przychodząc na koncert projektu Czesław Śpiewa trzeba liczyć się z tym, że lider zespołu będzie się wygłupiał. Nie rozumiem zatem osób, które uwierzyły w to, że muzyk pojawił się na scenie z oznakami „choroby filipińskiej”. Dziwi mnie fakt, że ludzie tak łatwo dali się zwieść ewidentnej kreacji, małemu przedstawieniu, które miało miejsce na samym wstępie. Czy aktorstwo Mozila było tak dobre, czy też naiwność niektórych osób sięgnęła granicy absurdu? Może z Waszej strony to także była zabawa i udawanie niezdawania sobie sprawy z udawania? A może Czesław faktycznie wytrzeźwiał w trakcie koncertu? A może…
Z racji tego, że od premiery ostatniej płyty zespołu minęło sporo czasu, a nowego krążka na razie na horyzoncie nie widać, koncert był prezentacją tego, co w repertuarze Czesława i jego duńskich kolegów najlepsze. Usłyszeliśmy zatem przekrój piosenek z trzech dotychczas wydanych albumów: „Debiut” (m.in. „Kradzież cukierka”, „Efekt uboczny trzeźwości”), „POP” (np. „Krucha blondynka”) i „Czesław Śpiewa Miłosza” (m.in. „A jednak”). Zabrzmiała także jedna z nowości – „Pieśń o łabędziach”, którą Mozil zaśpiewał wcześniej w programie telewizyjnym „Dzięki Bogu już weekend”. Chociaż większość materiału, jaki zaprezentowany został we wtorkowy wieczór, usłyszeć można było podczas trzech wcześniejszych tarnowskich koncertów, osoby przybyłe na występ nie powinny niczego żałować. Dobrze znane utwory zabrzmiały w nieco zmienionych aranżacjach (jak powtarzał sam lider – tego dnia grali jazz!). Wpływ na to miał zapewne fakt, iż zespół w małopolskim mieście pojawił się w czteroosobowym składzie (bez Mademoiselle Karen, Marie von Bülow i Jakoba Mortensena). Inna sprawa – nawet bez absencji, Czesław Śpiewa zawsze w ramach kolejnych tras prezentował nieco odmienną formę swojej twórczości. Eksperyment czy też nie – efekt końcowy okazał się bardzo udany.
Czesław zaśpiewał zatem w Tarnowie po raz czwarty. Byłem obecny na każdym z tych koncertów i – wierzcie lub nie – powtórzyłbym to jeszcze w przyszłości. Panie Czesławie, będzie ku temu okazja? (Mateusz „Axun” Kołodziej)




Dodaj komentarz