W dzisiejszej Krótkiej piłce drugi raz z rzędu sięgam po płyty, które swoją premierę miały przed styczniem 2012 roku. Tym razem krótkich recenzji doczekały się: „School Days” Stanleya Clarke’a oraz „Turn It On” formacji Kevin Costner & Modern West.

Stanley Clarke „School Days”
W ostatnim czasie odpuściłem słuchanie nowości. Nie żebym miał coś przeciwko płytom, które właśnie trafiły na sklepowe półki – po prostu nie mam czasu. Wszystko za sprawą przecen w miejscowym „sklepie nie dla idiotów”, które kuszą i raz po raz sprawiają, że w moim koszyku ląduje nowa-stara płyta. Jednym z takich tytułów jest właśnie „School Days” Stanleya Clarke’a. Czarnoskóry basista, dzisiaj liczący sobie 61 lat, był jednym z tych „cudownych dzieci”, które już podczas pierwszego razu na scenę okazywały się być gwiazdą. Zaczynał od skrzypiec, szybko jednak pokochał bas. Zauważył go i dał szansę pianista Horace Silver. Status dobrego muzyka zyskał dzięki grze z Chickiem Coreą – artystą w tamtych czasach cieszącym się już uznaną marką. Reedycja albumu „School Days” z 1976 roku (czwartego w dyskografii urodzonego w Filadelfii jazzmana) przynosi sześć oryginalnych kompozycji, bez bonusów i zbędnych „upychaczy”. Muzycznie to nic innego jak fuzja jazzu z rockiem. Gra Clarke’a brzmi niezwykle świeżo. Kolejne partie basu wciągają i zyskują z każdą sekundą, z każdym uderzeniem w struny. Słychać, że to właśnie basista jest liderem, to on nadaje tonu w większości numerów. Zdecydowanie najlepsza, po „Modern Man”, płyta Clarke’a wydana w latach 70., a więc na początku solowej kariery.

Kevin Costner and Modern West „Turn It On”
Lubię śpiewających aktorów. W większości przypadków śpiewam tak samo źle jak oni, a to już sprawia, że tworzy się między nami pewna nić sympatii. Z Kevinem Costnerem jest trochę inaczej. Aktorstwo, owszem, przyniosło mu sławę i pieniądze, jednak jego pasją była od początku muzyka. Nie dziwi więc fakt, że w pewnym momencie Kevin nauczył się grać na gitarze, a później zapragnął mieć swój zespół. Płyta „Turn It On” (podobnie jak wydana rok później „From Where I Stand”) – w przeciwieństwie do debiutu z 2008 roku oraz ostatniego, mającego premierę w 2012 roku albumu – większą rzeszę odbiorców zdobyła w Europie. Świadczą o tym wyniki sprzedaży i obecność na listach przebojów (szczególnie w krajach niemieckojęzycznych). Nie powinien dziwić więc także fakt, że te „europejskie” krążki trochę odstają poziomem od reszty dyskografii. Niby i tu, i tu znajdziemy rock, folk, blues i country, jednak nie oszukujmy się – nie jest to na tyle dobre, aby amerykański fan – tych jakże amerykańskich gatunków muzycznych – dał się nabrać. Singlowa piosenka „Let Me Be the One” z gościnnym udziałem Sary Beck jeszcze daje radę, rozpoczynający całość numer tytułowy i następujący po nim „Ashes Turn To Stone” utrzymują nas w przekonaniu, że być może będzie to dobra płyta. Koniec końców tak nie jest. Sporo tu nudy i zgranych motywów. W samych tylko Stanach podobnie gra masa kapel, które marzą o wydaniu płyty. Na przeszkodzie stoi jednak to, że ich frontmani nie mają w dowodzie Costner.

2 odpowiedzi na „Krótka piłka #160: „School Days”, „Turn It On””

  1. beda recenzje nowych plyt czy od teraz skupiasz sie na wczesniejszych?

    Polubienie

  2. Oczywiście! Nawet takowe recenzje już się pojawiają, konkretnie recenzja płyty „RaggaBangg”. Kolejne w drodze. :)

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Autor

moje życie w obrazkach

ostatnio popularne