Polecana trójka na najbliższy tydzień to: Tom Jones „Spirit in the Room”, Electric Guest „Mondo” oraz Slash „Apocalyptic Love”. Są to płyty, obok których nie możecie przejść obojętnie. I nie jest ważne, czy na co dzień słuchacie techno, klasyki czy popu. Jeśli doceniacie wartościową muzykę, powinniście znać te krążki.

Tom Jones „Spirit in the Room”
Po wydaniu przed dwoma laty znakomicie przyjętego „Praise and Blame”, Tom Jones po raz kolejny wraca do swoich muzycznych korzeni na „Spirit in the Room”. Płytę wypełniają znane kompozycje, które w oryginalnym, pełnym pasji wykonaniu Toma Jonesa sprawiają wrażenie, jakby zostały napisane specjalnie dla niego. Na „Spirit in the Room” znalazły się m.in. utwory z repertuaru Toma Waitsa, Leonarda Cohena, czy Paula McCartneya w zupełnie nowych, oszczędnych aranżacjach. Produkcję materiału Tom Jones ponownie powierzył w ręce Ethana Johnsa. Artyście towarzyszy też wyjątkowa grupa muzyków – Richard Causon (klawiszowiec znany ze współpracy m.in. z Kings Of Leon I Rufusem Wainwrightem), Stella Wazgawa (perkusistka zespółu Warpaint), Ian Jennings i Sam Dixon (gitara basowa), a także wspomniany już multiinstrumentalista Ethan Johns. (źródło: Universal Music Polska)

Electric Guest „Mondo”
Urzekająca mieszanka popu, rocka, R&B i klimatów funkowych w brzmieniu nadanym przez samego Danger Mouse’a – to skrócona wizytówka debiutanckiej płyty pochodzącego z Los Angeles zespołu Electric Guest. Spośród stu (!) piosenek napisanych przez Taccone, z pomocą Danger Mouse’a wybrali dziesięć, które złożyły się na debiutancki krążek. Krążek wyszukany, rozmarzony, naturalnie brzmiący, trochę kosmiczny w klimacie. Z genialnymi numerami, jak choćby prawie dziewięciominutowy singel „Troubleman”, czy króciutki „American Daydream”. Na żywo liderów Electric Guest wspomaga grupa zaprzyjaźnionych muzyków, co nadaje utworom dodatkowego kolorytu. Ich pierwszy krążek to jeden z najpoważniejszych kandydatów do tytułu debiutanta 2012 roku. (źródło: Warner Music Poland)

Slash „Apocalyptic Love”
Jeden z najwybitniejszych rockowych gitarzystów wszech czasów, laureat Grammy, współtwórca sukcesów Guns N’Roses i Velvet Revolver, zaraża nas apokaliptyczną miłością, czyli swoim drugim krążkiem studyjnym. Anglika wspomaga doskonal wokalista Myles Kennedy znany z debiutu Slasha i grupy Alter Bridge oraz znakomita sekcja rytmiczna Brent Fitz i Todd Kerns ukryta pod nazwą The Conspirators. „Apocalyptic Love” to dzieło powstałe wyłącznie siłami gitarzysty i towarzyszących mu od jakiegoś czasu na koncertach muzyków. Już pierwszy singel „You’re A Lie”, który szturmem zdobył amerykańskie stacje radiowe dowodzi, że Slash nie potrzebuje wsparcia gwiazd, aby napisać doskonałe piosenki. Pozostałych dwanaście kompozycji, które wypełniają płytę, w niczym singlowi nie ustępuje. Slash robi ze swoimi przyjaciółmi to, na czym zna się najlepiej – gra soczystego, melodyjnego hard rocka, pozbawionego lukru, nasączonego za to potworną energią i uwodzącymi słuchacza melodiami oraz znakomitymi riffami plus solówkami gitarowymi. (źródło: Warner Music Poland)

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Autor

moje życie w obrazkach

ostatnio popularne