Zgodnie z zapowiedzią i tym, czego oczekiwał od nas jeden z czytelników, ten odcinek Krótkiej piłki poświęcam płytom, których nie polecam.
Incubus „If Not Now, When?”
W mojej wymarzone i ukochanej Kalifornii dzieje się ostatnio źle. Arnold narozrabiał w polityce i w życiu prywatnym, stan ten jest jednym z najgorzej zarządzanych gospodarczo stanów w USA, a do tego Incubus nagrali słabą płytę. Siódmy materiał w porównaniu do wcześniejszych krążków (szczególnie genialnych w moim mniemaniu „Make Yourself” i „A Crow Left of the Murder…”) obniża poziom dyskografii tej rockowej formacji. Obniża i to bardzo. Słuchając kompozycji z „If Not Now, When?” miałem wrażenie, jakby w sklepie ktoś podmienił płyty CD i w pudełku z napisem INCUBUS znalazł się krążek jakiegoś innego projektu muzycznego tworzonego przez wokalistę Brandona Boyda. Ale w tym całym zamieszaniu jest jeden pozytyw. Gorzej być już nie może. To właściwy moment, by zespół wydobył swoją muzykę z brzmieniowego marazmu. Bo jeśli nie teraz, to kiedy?

Joss Stone „LP1”
Młoda wokalistka doskonale zdaje sobie sprawę, że płyta „LP1” to porażka (może nie na całej linii, ale jednak porażka) i już teraz obmyśla plany na przyszłość. Tak więc, by zrehabilitować się przed słuchaczami, pod koniec września br. do sklepów trafi składanka z największymi przebojami jej autorstwa. A co właściwie jest nie tak z tym nowym albumem panny Stone? Oprócz utworów „Drive All Night” i „Karma”, właściwie wszystko jest jakieś niesłychanie banalne – banalne jak na Joss dodajmy. Bo od autorki takiej płyty jak „The Soul Sessions” oczekuje się czegoś więcej.

Gandi Ganda „Gorące wersy płoną”
Gdzieś w Polsce jest pewnie jakiś raper (może raperka?), który szlifuje swój warsztat. I pomimo faktu, że technicznie jest lepszy od połowy ludzi na rodzimej scenie (co akurat nie jest jakimś wielkim wyczynem, ale zawsze to „coś”), ma w stosunku do siebie wysokie wymagania i jego utwory znane są tylko lokalnie. Cały czas ćwiczy, robi wszystko, by wejść na poziom wyższy i stać się lepszym nie od połowy, ale od większości raperów nad Wisłą. Zupełnym przeciwieństwem tego anonimowego, jeszcze nieznanego nikomu rapera jest Gandzior. Taki materiał nigdy (powtarzam nigdy!) nie powinien ukazać się jako legalne wydawnictwo. Doskonale rozumiem Peję, który jako kolega chciał pomóc przyjacielowi i wydać mu album. Jednak jako prawdziwa bratnia dusza, raper z Jeżyc winien był Gandziorowi prawdę – nawet brutalną – ale jednak prawdę. Gandzior, jesteś po prostu słabym raperem.

Monopol „Eko”
Wciąż wierzę, że data premiery tej płyty nie była przypadkowa (1 kwietnia) i to wszystko, co związane z Monopolem, jest jednym, wielkim żartem. Bo Jędker, który miał trzymać się od fleszy na dystans i Red, który wciąż jest w moim prywatnym rankingu w ścisłej czołówce najlepszych polskich producentów, nie mogli zrobić czegoś takiego na poważnie. Projekt muzyczny, który stawiam na równi z tworami typu Mandaryna, Blue Cafe, PeWeX i Justin Bieber.

Mateusz „Axun” Kołodziej




Dodaj komentarz