W sobotę, 7 maja, w tarnowskim Teatrze im. Ludwika Solskiego miał miejsce koncert Tomasza Stańko. Zapraszamy do sprawdzenia relacji oraz fragmentów wideo z tego wydarzenia.
Michał Urbaniak, Leszek Możdżer, Henryk Miśkiewicz, Tomasz Stańko – co ich łączy? Wszyscy wymienieni muzycy są synonimem określenia „dobry polski jazz”. Moim marzeniem jest być obecnym na koncertach wszystkich tych artystów. W sobotę, 7 maja, spełniłem część swojego pragnienia.
Koncert Tomasza Stańko był muzyczną atrakcją inauguracyjnej gali Tarnowskiej Nagrody Filmowej. Wybór organizatorów, co do trębacza i jego repertuaru nie był przypadkowy. Jazzman jest bowiem autorem głównego sygnału dźwiękowego tarnowskiego festiwalu. Jubileuszowa edycja była więc doskonałym pretekstem do tego, by Stańko odwiedził Tarnów.
Tomasz Stańko (foto: P. Topolski / źródło: facebook.com)
Gala, która rozpoczęła się kilkanaście minut po godzinie 19, miała na celu oficjalne otwarcie 25. edycji imprezy. Imprezy, która przez Rosława Szaybo (znanego grafika, autora plakatu tegorocznej TNF, którego wernisaż prac odbył się na zakończenie wieczoru) określona została wydarzeniem dla polskiego filmu ważniejszym nawet od festiwalu w Gdynii. Po oficjalnych przemowach, podziękowaniach, zapewnieniach o chęci dalszej współpracy (zarówno przez sponsorów, jak i organizatorów festiwalu) oraz wręczeniu nagrody za całokształt twórczości i wkład w rodzimą kinematografię wybitnej aktorce Danucie Szaflarskiej, przyszedł czas na zapowiadane wydarzenie muzyczne.
Urodzony w Rzeszowie trębacz pojawił się na scenie w towarzystwie cenionego pianisty, przedstawiciela młodego pokolenia muzyków, Dominika Wani. Duet zafundował publiczności jazzową ucztę, pełną emocji, pasji i wspaniałych dźwięków.
Już od pierwszych chwil na scenie wszyscy podziwiać mogli charakterystyczną i znaną na całym świecie sylwetkę drobnego mężczyzny w marynarce, czapeczce z daszkiem nisko nasuniętym na twarz, grającego na trąbce piękne melodie.
Stańko grał, nawet kiedy jego instrument milkł. Artysta odczuwał muzykę całym sobą, każdy dźwięk wydawany przez fortepian, każde uderzenie w klawisze oddziaływało na ciało jazzmana, odbijając się od niego niczym morskie fale o falochron.
Mimo tych wszystkich pochwał, muszę przyznać, iż odniosłem wrażenie, jakby Stańko potraktował ten koncert jako „jeden z wielu”. Raz po raz podczas przerw lub picia wody, niby ukradkiem, spoglądając na zegarek dawał znać, że koniec tarnowskiego występu jest przez niego wyczekiwany. Bis, poprzedzony gromkimi brawami (chociaż mniejszymi od tych, jakie zebrała Danuta Szaflarska mniej więcej półtorej godziny wcześniej), również trwał dosłownie moment. Odebrałem to trochę, jak małe lekceważenie publiki, aczkolwiek mogę być przewrażliwiony – w końcu grał sam Tomasz Stańko, a artystom tego pokroju wybacza się rzeczy gorsze.
Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy Stańko zaprezentował się dobrze, czy tarnowski koncert był lepszy od występów na scenach w Londynie, Nowym Jorku, Paryżu czy Hamburgu. Wszystko przez to, że był to pierwszy performens mistrza trąbki, na jakim było mi dane być. Te około sześćdziesiąt minut były, mimo wszystko, najlepszymi sześćdziesięcioma minutami spędzonymi z muzyką w moim życiu. Ale czemu się dziwić – w końcu niecałe pięć metrów ode mnie na scenie stał i grał człowiek, którego spokojnie określić można żywą legendą jazzu, artysta, którego do tej pory widziałem jedynie na zdjęciach w periodykach muzycznych, którego płyty mam na półce. Sam Tomasz Stańko. (Mateusz „Axun” Kołodziej)
Zapraszamy także na oficjalną stronę TNF do działu „Galeria”, gdzie czekają na Was zdjęcia z pierwszego dnia festiwalu. || ZDJĘCIA: 1 DZIEŃ TNF




Dodaj komentarz