Zapraszamy do sprawdzenia kolejnego odcinka z cyklu Krótka piłka. Tym razem czekają na Was recenzje trzech płyt: Julie C. „Steady Ground”, Marcelina „Marcelina” oraz Jessie J „Who You Are”.

Julie C. „Steady Ground”
Czekałem na album, który mnie zaskoczy, którego będę słuchał przez dłuższy czas i nie będzie mi się on nudził. Można powiedzieć, że „Steady Ground” spełnia te oczekiwania, ale tylko częściowo. Julie Crochetière, którą kojarzyć można z kanadyjskiej żeńskiej formacji Sugar Jones (chociaż brak znajomości grupy nie będzie przestępstwem), ma na swoim koncie dwa solowe materiały (epkę „Café” i album „A Better Place”). Teraz, już jako Julie C., po prawie czterech latach powraca z kolejnym studyjnym krążkiem. Krążkiem, na którym znajdziemy trochę dobrej, melodyjnej muzyki pop (chociażby „Love Is Gone” i nagranie tytułowe) i nowoczesnych dźwięków (dodane, jako bonus, remiksy singlowej piosenki „Tomorrow” w wersjach reggae, klubowej i dubstepowej). Muzyka, będąca doskonałym tłem dla błahych komedii romantycznych z Hugh Grantem w roli głównej.

Marcelina „Marcelina”
Nie lubię zapowiadania debiutantów w stylu: „Delikatna, ale zdecydowana. Słodka z domieszką chilli. Zwariowana i nostalgiczna.” Bo niby co to jest? Tak o sobie można pisać w zasadzie zawsze, ale przecież nie chodzi o notki prasowe, tylko o muzykę. A z muzykę Marceliny było tak, że singiel „There Is No One” (znany już od 2008 roku), pomimo pojawienia się na kilku składankach, specjalnie na kolana nie powalał. Inaczej było już z ubiegłorocznym „Tatku” – popowej-soulowej piosence, do której powstał też teledysk. Kompozycja ta prezentowała już trochę lepszy poziom i … w zasadzie szkoda, że została wyznaczona na utwór promujący album w mediach, bo na krążku znajdziemy masę innych, lepszych kawałków. „Malinowy” trochę podchodzi Brodką, jaką znamy z albumu „Granda”, anglojęzyczne „Me & My Boyfriend” i „Shake it Mama” mają potencjał, „Motyle” kojarzą się z zespołem Mikromusic (ale nic w tym dziwnego, bo w pracy nad płyta pomagali: tekstowo – Natalia Grosiak, a muzycznie – Dawid Korbaczyński), a zamykające całość „Jeśli jutra nie ma” zachęca do wciśnięcia przycisku replay w odtwarzaczu. Płyta bardzo dobra pod względem muzycznym w zasadzie z tylko jednym słabszym momentem. Od czasów Ani Dąbrowskiej żadna polska wokalistka nie zrobiła na mnie tak wielkiego wrażenia, jak Marcelina. Ale czy autorka „W spodniach czy w sukience?” potrafiłaby się odnaleźć w gitarowym „Insane” tak dobrze, jak ta, debiutująca, pochodząca z Cieszyna wokaliskta?

Jessie J „Who You Are”
Jessie J zrobiła coś, czego nie dokonali inni. Napisała jedyną dobrą piosenkę, jaką ma na swoim koncie Miley Cyrus. Naprawdę, tylko przy „Patry in the USA” udaje mi się nie wyłączyć radia. I już tylko z tego powodu warto było czekać na solowy debiut wokalistki. „Who You Are” wypada dobrze. Niewątpliwie ze wszystkich prezentowanych dzisiaj wokalistek, Jessie J posiada najlepsze warunki wokalne – mocny głos, który sprawdza się również w piosenkach spokojniejszych, wręcz balladowych. Nie mylili się eksperci przyznający jej nagrodę BBC Sound of 2011. Urodzona w Londynie piosenkarka za zaufanie zrewanżowała się albumem mieszającym pop z elektroniką i r&b. Wielki plus za akustyczne wersje „Price Tag” i „Do It Like a Dude” oraz koncertowe „Who You Are” i „Big White Room”. Ale nie tylko dla tych czterech piosenek warto sprawdzić ten krążek.

* Chociaż niektóre z prezentowanych tytułów pojawiły się jeszcze w lutym.

Mateusz „Axun” Kołodziej

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Autor

moje życie w obrazkach

ostatnio popularne