W dzisiejszej Krótkiej piłce, wciąż pełniącej rolę rekompensaty za brak na blogu pełnoprawnych recenzji, zapraszam do sprawdzenie opinii na temat nowych wydawnictw fonograficznych, utrzymanych w rapowych klimatach. Na cel obrałem tym razem ostatnie wydawnictwa Abradaba, Vienia oraz wspólną płytę Pezeta i Małolata.
Abradab „Abradabing”
Katowicki artysta, jeden z filarów grupy Kaliber 44, która stawiała fundamenty polskiej sceny hip-hopowej, przypomniał o sobie czwartą solową płytą. „Abradabing” nagrany przy ścisłej współpracy z Ostrym, który odpowiedzialny jest za wszystkie bity na krążku, potwierdza wysoką pozycję Abradaba na rapowej drabince w kraju. Są ciekawe teksty, bystre spojrzenie na niektóre sprawy, technicznie dobre rymy i stojące na wysokim poziomie pokłady muzyczne, które ładnie zamykają całość.
Vienio „Etos 2010”
Członek legendarnej Molesty wydał swój debiutancki solowy album. Dlaczego to zrobił? Może nie chciał pozostać w bezruchu muzycznym w stosunku do chłopaków ze składu (Włodek i Pelson), którzy postanowili połączyć siły z Eldo i stworzyć coś pod wspólną nazwą Parias? Może po prostu, po ponad dekadzie spędzonej na scenie, poczuł wreszcie w sobie na tyle mocy, by sprostać temu zadaniu? Może… O powody takiego posunięcia zapytać trzeba już samego rapera. Jednak fakt jest faktem – album się ukazał (i to dwupłytowy: drugi krążek to same instrumentale) i trzeba teraz go jakość ugryźć – najlepiej tak, żeby nie połamać sobie na nim zębów. A to już będzie bardzo trudne, bowiem „Etos”, pomimo przepełnienia prawdziwą energią i szczerym przekazem (godne zapamiętania zwrotki z „Różnic” i singla „Nowe bloki”), jest materiałem – niestety – bardzo przeciętnym.
Pezet & Małolat „Dziś w moim mieście”
Czekaliśmy, czekaliśmy i kiedy już się doczekaliśmy, to chyba spotkał nas lekki zawód. O ile w przypadku przyszłego solowego projektu Pezeta, grime ma dominować w warstwie muzycznej, o tyle po wspólnej płycie braci Kaplińskich spodziewałem się czystego hip-hopowego uderzenia. Niestety, tak się nie stało, co oczywiście nie znaczy, że płyta jest w pełni nieudana. Nie chcę jednoznacznie skreślać takich numerów, jak „Hip-hop robi dla mnie”, „Koka”, czy „Odkąd ostatnio gadaliśmy” (z dobrą gościnną zwrotką Dioxa), jednak całościowo album mnie nie przekonuje. Jeden naprawdę dobry utwór – „Nagapiłem się” z Małpą na majku – to troszkę za mało.




Dodaj komentarz