„Fajnie by było utrzymać tych siedem osób w zespole, bez względu na to, czy będą sukcesy, czy ich nie będzie. Żeby to wszystko trwało” – mówi Bartek Woźniczko, lider zespołu Mofoplan. Rozmawiał Łukasz Jasik.
Zespół rozpoczął działalność już w latach 90-tych. Odbyliście ponad setkę koncertów klubowych i plenerowych dla publiczności z całego kraju. Mieliście paroletnią przerwę, a teraz wracacie i znów nagrywacie jako Mofoplan. Dlaczego wróciliście na scenę?
Bartek Woźniczko: Ponad rok temu stwierdziłem, że warto by było zarejestrować te utwory, które graliśmy kiedyś. Swego czasu była to tylko zabawa. Spotykaliśmy się i nagrywaliśmy. Uznałem, że warto by mieć z tego pamiątkę. To nie był plan na zasadzie zrobienia kasy czy nowego zespołu. Był to plan na chwilę. Zrobić kilka prób w ciągu połowy roku i nagrać w domowym studio dziesięć piosenek. Udało mi się zebrać tych starych chłopaków, którzy kiedyś grali razem. Ludzi, którzy są już teraz ostojami swych rodzin i pracownikami swoich firm. Po iluś próbach stwierdziliśmy, że można to pociągnąć dalej, no i jesteśmy.
Na jesień bieżącego roku, na rynku pojawi się długo wyczekiwany debiutancki album grupy określanej już mianem „Legendarnej Grupy Mofoplan”. Dlaczego dopiero teraz?
B.W.: Kiedy zaczynaliśmy, to byliście jeszcze bardzo młodzi (śmiech)
Marcin Pałka: Tak, i mówiliśmy…
B.W.: … na księdza zorro. Kiedyś, żeby nagrać płytę, trzeba było włożyć w to bardzo dużo pieniędzy. Współcześnie technologia pozwala na tyle, że można we własnym domu nakręcić film, czy nagrać płytę w dobrej jakości. Omijając przy tym rozmowy z jakimiś firmami.
fot. Stanisław Nolywajka
Na pewnym portalu piszecie o sobie „15 kilo starsi”, czy „zapakowani w nowy siedmiopak”. Z tego, co wiem, to skład grupy się lekko przetasował, no i pojawiły się dodatkowo dwa nowe wokale…
B.W.: Ci chłopcy, którzy grali, uznali, że wystarczy im to nagranie. Czas i to, co dzieje się teraz w ich życiu, nie pozwala im na to, aby zająć się działalnością typu próby dwa razy w tygodniu, koncerty, czy jakieś poważniejsze działania. Nie była to kłótnia, czy jakieś spory. Po prostu stwierdzili, że nie dają rady. Pojawili się nowi ludzie, z nową energią. Tak się to rozwijało. Przydałby się jeszcze jeden wokal, jedna gitara. Pojawił się DJ, jest nowa jakość.
Gracie bardzo energetyczny funk i posiadacie bardzo charakterystyczne teksty, niekiedy są to żartobliwe opowieści. Kawałek „Jimi Jaguar” czy „Dobry”. Skąd pomysły na takie teksty?
M.P.: Kawałek „Jimi Jaguar” jest dla mnie utworem, który charakteryzuje jakiegoś gościa. Jest to też pewien ogląd danej rzeczywistości, zaś „Dobry” to taki kawałek o tym, że jesteśmy niegrzeczni, ale zdajemy sobie z tego sprawę, że kiedyś to minie. Z kolei utwór „Funk scenariusz”, a przynajmniej moja zwrotka to opowiadanie o ucieczce z kimś w swoją stronę.
B.W.: Są to zupełnie inne rzeczy, niż na Gutierez, czy innych projektach. Wiele osób pyta mnie o to, jak to jest? Jesteś szczery w Mofoplanie i w Gutierez. Teksty Mofoplanu są starymi tekstami, mającymi z dziesięć lat. Szczerze powiedziawszy nawet już nie pamiętam, jak powstawały. Przede wszystkim chciałbym uniknąć takich sytuacji, że wszystkie teksty są o moim życiu, bo tak nie jest. To są historie, luźne komentarze.
Bardzo dużo uśmiechu na mojej twarzy wywołał kawałek „Turban taliban”.
B.W.: Tekst jest zabawny, ale posiada podwójne dno. Utwór powstał na przełomie 2001/2002, kiedy na afiszach był Nowy Jork, a Arab znajdował się na pierwszych stronach każdej gazety.
A czy Mofoplan kimś się inspiruje?
B.W.: Mofoplan powstał na początku lat 90., kiedy była taka ogólna fascynacja MTV. To było tak, że przychodziło się do kumpla i oglądało teledyski Nirvany, Pearl Jamu, czy Red Hot Chili Peppers. I to jest tak zrzyna. Czysta zrzyna z Red Hotów. (śmiech)
M.P.: Teraz wszyscy poszli w inną stronę, dlatego to też nabiera takiego klimatu nie stricte funkowego. Jest trochę rocka, połamanej muzyki.
B.W.: Jeśli chodzi zaś o inspiracje, to nie sposób o tym mówić. Ostatnimi czasy słucham głównie „misiowych przebojów”, bo mam córkę i mało czasu.
M.P.: Ja zaś ostatnio przeniosłem się w świat …
B.W.: … też „misiowych przebojów”?
M.P.: Nie, nie (śmiech). W świat gitarowych lat 70. i zacząłem słuchać Paula Simona, czy Cat Stevensa. Szukam muzyki gdzieś po winylach, chociaż słuchanie i tak wzięło się z hip hopu.
Ostatnimi czasy zagraliście już parę koncertów i z tego, co mi wiadomo, zagracie parę jeszcze. Planujecie może jakąś dłuższą trasę po Polsce?
M.P.: Chcielibyśmy grać przynajmniej trzy, cztery koncerty w miesiącu, gdzieś na Śląsku. To jest takie nasze założenie.
B.W.: Kwestia koncertów w Polsce to nie jest prosty temat. Kluby nie płacą żadnych pieniędzy i nie chodzi tutaj o pieniądze do zarabiania. Nie sposób jest dopłacać z własnej kieszeni, żeby zagrać jakiś koncert w klubie w Poznaniu, czy Wrocławiu. Oczywiście cały czas coś próbujemy. Są to jakieś supporty, co jest świetną sprawą. Nie nastawiamy się przede wszystkim na teraz albo nigdy, jest to pewnego rodzaju hobby.
M.P.: Jest to hobby w pewnym sensie. Ja, jako osoba, która poczuła zespół jako ten pierwszy, bo kiedyś tę muzykę robiłem, ale zupełnie w innych aranżach, to jest to dla mnie jakaś motywacja. Chociaż tu chłopaki cały czas mnie stopują i mówią: „Howard tu trzeba los na loterii wygrać, żeby to ruszyło” (śmiech). Podsyłam swoje pomysły i myślę, że Dzikens też się trochę wtedy nakręca.
B.W.: Chodzi o to, że już parę razy się odbiliśmy od jakiegoś muru typu radio, czy firmy fonograficzne, które wiele obiecywały, a później nic z tego nie było. Podchodzimy do tego z dystansem.
Wspominałeś o innych projektach, w które jesteś zaangażowany. Jak to wygląda teraz?
B.W.: Jeżeli chodzi o Gutierez to jest zawieszone na kołku. Aktualnie najprężniej działa Mofoplan, jeśli chodzi o koncerty, czy załatwianie singiel-płyty.
M.P.: W moim przypadku wykładam gdzieś te zwrotki na Menippe. Przyszłościowo szykuje się też jakaś płyta Kilka Słów. Jeśli chodzi zaś o 66 Przysiad to podobnie, jak Gutierez, został on zawieszony gdzieś na kołku.
Czego wam życzyć?
B.W.: Fajnie by było utrzymać tych siedem osób w zespole, bez względu na to, czy będą sukcesy, czy ich nie będzie. Żeby to wszystko trwało.
M.P.: Fajnie jest też zagrać dobry koncert, żeby przynajmniej pięć osób tupało stopą (śmiech).
Dziękuję za rozmowę.
* Mofoplan – polska grupa muzyczna powstała w latach 90’ w Mysłowicach, grająca muzykę funk.
* * * * *
Powyższy wywiad pierwotnie opublikowany został na łamach strony postkultura.blogspot.com 18 września 2010 roku. Autor rozmowy, Łukasz Jasik, jest również autorem blogu artystyczno-kulturalnego purnonsens.blogspot.com.




Dodaj komentarz