Jedną z gwiazd odbywającego się w sierpniu na terenie tarnowskiego Rynku festiwalu Był Sobie Blues był młody duet Bartek Przytuła & Tomek Kruk. Muzycy, którzy w swojej twórczości sięgają po bardzo starego, zakorzenionego w dalekiej przeszłości bluesa, przystanęli na chwilę po koncercie i odpowiedzieli na parę moich pytań, mówiąc m.in. o planach fonograficznych oraz tym, jak zaczęła się ich wspólna praca. Zapraszam do lektury wywiadu.
Przytuła & Kruk – na koncercie jeden przytula, drugi dziobie niczym kruk…
Bartek Przytuła: (śmiech) Masz na myśli, że Tomek dobrze gra, a ja…
Tomek Kruk: To znaczy ja nie wiem o co chodzi z tym dziobaniem. Chodzę po głowach i wydziobuję ludziom łupież? (śmiech)
Dziobiesz, ale bardziej w muzyczny sposób.
TK: A, jak muzycznie, to dziobię. (śmiech)
(śmiech) Dobra, a już tak na poważnie – kiedy zaczęła się Wasza przygoda z muzyką?
BP: Współpracujemy od trzech lat, a znamy się od pięciu. Nasz premierowy występ miał miejsce na I Olsztyńskim Przeglądzie Bluesowym w 2008 roku. Niestety, festiwal ten nie doczekał się kontynuacji w następnych latach. Razem z zespołem Even zajęliśmy tam drugie miejsce. Wtedy właśnie zaczęła się tak nasza wspólna praca.
Od razu było wiadomo, że muzyką, jaką chcecie robić, będzie blues?
TK: Tak.
BP: Obydwaj byliśmy fanami bluesa zanim się poznaliśmy, więc wybór granej przez nas muzyki nie był dla nikogo zaskoczeniem.
TK: Ciekawy zbieg okoliczności, bo człowiekiem, który obu nas zaraził tą muzyką, na którego warsztatach się poznaliśmy, jest Romek Puchowski, który za tydzień również wystąpi na festiwalu Był Sobie Blues.
BP: Zrobiliśmy mu dobry support. (śmiech).
Dzisiaj zagraliście po raz pierwszy w Tarnowie. Jak się Wam podobało, jak zareagowaliście na tutejsza publikę, trochę niemrawą na początku?
BP: Powiem szczerze, że był to mój ulubiony rodzaj publiczności. Tak jak mówiłem już Tomkowi, zaraz po koncercie – była to publiczność, o którą trzeba się było postarać.
Zupełnie jak z kobietą…
BP: Tak, tak jak z kobietą. (śmiech) Było o co zawalczyć.
A to zejście ze sceny do ludzi i tam zagranie fragmentu utworu – była to spontaniczna akcja, czy może robiliście to już wcześniej?
BP: Zdarzało nam się to już wcześniej. Ale, jak powiedziałem wcześniej – publiczność była odpowiednia, więc nawiązaliśmy z nią dobry kontakt.
fot. Justyna Pelc
Chciałem, korzystając z okazji, że z Wami rozmawiamy, zapytać o jakieś fonograficzne projekty? Możemy się czegoś spodziewać?
BP: Niedawno skończyliśmy pracę nad płytą i będziemy ją wydawać.
TK: Jak dobrze pójdzie, w ciągu najbliższych paru miesięcy powinna się ona ukazać. W chwili obecnej szukamy wydawnictwa i sponsorów, którzy będą chętni nam pomóc.
BP: Jeżeli macie parę wolnych tysięcy to chętnie skorzystamy… (śmiech). Nie wydawaliśmy jeszcze żadnej płyty, więc trudno nam powiedzieć, ile zajmie to czasu, ale możemy złożyć wstępną obietnicę, że do końca roku będzie ją można zakupić.
Jak wspomniał Tomek, jesteście na etapie szukania wydawnictwa. Kierujecie swoją uwagę bardziej na labele typowo bluesowe, czy też spróbujecie zainteresować swoją muzyką jakąś większa firmę fonograficzną?
BP: Wybierzemy na pewno najlepsza ofertę dla nas samych. Trudno nam jest to teraz powiedzieć. Nie mamy jeszcze zdecydowanego planu. Do teraz skupialiśmy się na zrobieniu materiału. Pracę nad nim skończyliśmy przedwczoraj. Jest to więc naprawdę świeża sprawa.
A możecie zdradzić, czy to będzie w stu procentach Wasz autorski materiał, czy może znajdziemy tak również jakieś covery?
BP: W dwóch trzecich będą to nasze autorskie utwory.
TK: Co do coverów, to będą to głównie ukłony w stronę bluesowych postaci, które są dla nas w jakiś sposób ważne, ale nie można tego jeszcze dokładnie określić, ile ich będzie. Nagraliśmy pięć, ale być może nie wszystkie zostaną załączone. Tak jak powiedział Bartek, na płycie pojawią się przede wszystkim nasze kompozycje i nasze teksty.
BP: Należy jeszcze dodać, że różnorodność materiału powinna zainteresować nawet tych słuchaczy, którzy nie są fanami bluesa.
Teksty piosenek zostały napisane w języku polskim, czy angielskim?
BP: W języku angielskim. Nad materiałem polskojęzycznym dopiero pracujemy. I muszę przyznać, że idzie to opornie. (śmiech)
TK: Lepiej czujemy się po prostu w piosenkach anglojęzycznych. Wydaje mi się, że język ten lepiej pasuje do tego rodzaju muzyki.
BP: Jednak jeśli komuś udaje się zrobić bluesa po polsku i jest to dobre, to mi osobiście bardzo się to podoba. Sam chciałbym napisać parę polskich bluesów.
Podrążę jeszcze ten temat języka polskiego… Czy też uważacie, jak spora grupa ludzi, że polskojęzyczny blues w zasadzie oprócz Dżemu nie istnieje?
BP: Nie! Zdecydowanie nie! Jeżeli mogę w tym miejscu zareklamować innego artystę, to polecam Arka Zawilińskiego i jego zespół Na Drodze. Bardzo dobre, świetne wręcz polskie teksty. Polecam szczególnie pierwszą płytę, nagraną razem z Asią Pilarską. Dla mnie jest to niesamowita muzyka, którą określam mianem „bieszczadzkiego bluesa”. W dużym stopniu również dla fanów polskiej poezji śpiewanej.
TK: Chociaż prawdą jest też, że takich naprawdę dobrych polskojęzycznych płyt bluesowych jest mało.
BP: Tak… Wiecie zresztą, że nasz język ojczysty jest dosyć trudnym językiem i rzeźbić w nim jest dosyć ciężko.
Ostatnie słowo? Chcielibyście kogoś pozdrowić?
BP: Nie mamy przyjaciół, rodzina nas nie lubi, więc… (śmiech).
TK: Ja bym na przykład chciał pozdrowić wszystkie zwierzęta futerkowe z Tarnowa.
BP: Poważnie – chciałbym złożyć życzenie, które pójdzie w eter tarnowskiego środowiska: życzę wam szczęścia, wina i kobiet. Kobietom też! (śmiech)
Wywiad przeprowadzony 13 sierpnia 2010 r. po koncercie duetu, jaki miał miejsce w ramach festiwalu Był Sobie Blues w Tarnowie. Za pomoc dziękujemy Tarnowskiemu Centrum Kultury.





Dodaj komentarz