„Niech inni się wstydzą!” – ten slogan znany z ostatnich reklam pewnej sieci telefonii komórkowej posłużył mi za bodziec do zredagowania tego odcinka Krótkiej piłki. Jesteście ciekawi? Przejdźcie do dalszej części tekstu, a przekonacie się o co chodzi.
Tytułem wstępu: polska muzyka w większości przypadków jest słaba i do tej tzw. światowej nie ma co nawet jej porównywać. Po prostu nie przystoi kopać leżącego. Jednak wśród naszego bagienka jest kilka takich grupy, kilku takich artystów, których śmiało można pokazać Europie i reszcie świata. Ba, nawet części nie trzeba pokazywać, bo sami zaprezentowali się już jakiś czas temu, co przerodziło się w jakąś tam, mniejszą lub większą, popularność. Oto artyści, słuchając których możemy śmiało powiedzieć: „Niech inni się wstydzą”, bo my nie mam ani czego, ani kogo.
Będąc pod ogromnym wrażeniem najnowszej płyty pana Tomasza Stańki rozpoczynam to zestawienie właśnie od niego. Mówisz „trąbka”, myślisz „Stańko” – inaczej się po prostu nie da. Twórca „Balladyny” z 1975 roku, najlepszej dla mnie pozycji z dyskografii tego wielkiego muzyka, to osobowość, którą bardzo dobrze znają melomanii na zachodzie. W roku 2004 trębacz został uhonorowany przez Prezydenta Polski Aleksandra Kwaśniewskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, a więc drugiego co do ważności polskim odznaczeniem cywilnym. Wyróżnienie jak najbardziej zasłużone.
Jazzowa muzyka? Niech inni się wstydzą! Po Stańce czas na Michała Urbaniaka – drugiego artystę, któremu sławy i popularności w USA może pozazdrościć niejeden tamtejszy muzyk. Urodzony w Warszawie współtwórca tzw. polskiej szkoły jazzu (m.in. obok wcześniej wspomnianego Stańki oraz Krzysztofa Komedy i Jana Wróblewskiego) jest znany głownie z trzech rzeczy: grupy muzycznej Urbanator, związku z Urszulą Dudziak (o której przeczytacie poniżej) oraz współpracy z największymi muzykami świata – Quincy Jonesem, Herbie Hancockiem, Marcusem Millerem i przede wszystkim Milesem Davisem.
Słowo się rzekło, tak więc czas na Urszulę Dudziak. Kolejna postać związana z jazzem w moim zestawieniu. Cóż zrobić, tak wyszło, że polski jazz ma naprawdę mocną reprezentację. Jest przynajmniej taka rzecz, za którą nie musimy się wstydzić. Dudziak to jedna z tych artystek, która większą popularnością cieszy się zagranicami naszego kraju, niż w nim samym. Co jeszcze bardziej ciekawsze, jej kariera chyba nigdy się nie skończy. Jeśli piosenka „Papaya” z 1976 roku została hitem w… 2007, to aż boję się pomyśleć, co stanie się na przykład za 5-6 lat. Co tym razem z muzycznego archiwum wygrzebią Filipińczycy lub inny azjatycki naród?
Może muzyka klasyczna nie pojawia się zbyt często na łamach AxunArts, jednak nie znaczy to, że autor blogu nie słucha tego typu brzmień. Jako człowiek, który muzykę poważną nie traktuje jak „piąte koło u wozu”, wielkie zaskoczenie wywołał na mnie Rafał Blechacz. Zwycięzca Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina z 2005 roku dołączył tym samym do grona czwórki innych polskich triumfatorów tego konkursu i z miejsca stał się gwiazdą światowego formatu. Jak to jednak zwykle bywa z Polakami, żadna z rodzimych firm fonograficznych nie miała ochoty wiązać się kontraktem z pianistą. Blechacz wybrał więc Deutsche Grammophon – wytwórnię założoną przez Emila Berlinera (wynalazcę gramofonu i płyty gramofonowej), pierwszą na świecie firmę zajmującą się wyłącznie tłoczeniem płyt. Niemcy dostrzegli, że talent Blechacza da się wykorzystać, nasi chyba się wstydzili wydawać w swoich barwach muzykę poważną…
Adama Ostrowskiego większości czytelnikom tego blogu przedstawiać nie trzeba. Dla nas, Polaków, to raper i producent, dla słuchaczy hip-hopu z takich państw jak Anglia i Stany Zjednoczone to przede wszystkim producent. Nie ma się co sprzeczać – Ostry to w chwili obecnej najlepszy beatmaker znad Wisły. Na zachodzie znany jest przede wszystkim z wyprodukowania płyty brytyjskiej grupie Skill Mega oraz dwóm amerykańskim „kotom”: Grand Agentowi i Cadillacowi Dale. Gdy dodamy do tego jeszcze fakt współpracy z takimi postaciami jak Evidence, Keith Murray (człowieku, Keith Murray!) i Torae, to już w sumie pozostaje jedynie nisko przed Adasiem pochylić głowę.
Wrocławski duet tworzony przez Marcina Cichego i Igora Pudło, czyli Skalpel, to kolejny muzyczny projekt, przy okazji którego śmiało możemy powiedzieć hasło dzisiejszego odcinka. Tak jest, niech inni się wstydzą, że nie potrafią w taki sposób tworzyć muzyki, wykorzystując do tego jazzowe sample z lat 60. i 70. Niech inni się wstydzą, że nie podpisali kontraktu z brytyjską wytwórnią płytową Ninja Tune. I wreszcie na sam koniec – niech inni się wstydzą, że nie mają w swojej dyskografii takiej pozycji jak „Konfusion”. Skalpel zawstydza nawet Turbo Dymo Mana.
Zapytaj Amerykanina lub Brytyjczyka o polską muzykę, a oni prawdopodobnie odpowiedzą ci Behemoth. Tak się jakoś złożyło, że formacja, której liderem jest Nergal, to obecnie najpopularniejszy i najlepszy polski produkt eksportowy. Ich płyty widnieją na najważniejszej liście przebojów, jaką jest Billboard 200. Jeśli nie ma cię na w tej dwusetce, to jakby nie było cię w ogóle, a Behemoth jest – 149. za „The Apostasy” i 55. za „Evangelion”. Nie ma żadnej dyskusji, Behemoth i już.
DJ Eprom – jego też nie powinniśmy się wstydzić. Zresztą nie tylko ten dj zasługuje na naszą uwagę. Przyglądnąć należy się także Danielowi Drumzowi, Dj’owi Nozowi, Chwiałowi i innym. Jednak żaden z nich nie został mistrzem świata oraz wicemistrzem Europy ITF w scratchingu. Co, koparka opadła, nie? Eprom sieka taką muzykę, że głowa mała. Zresztą co ja będę pisał – posłuchajcie sobie sami jego setów, ściągając je z sieci lub udając się na imprezę, na której nasz „vinyl master” jest gwiazdą wieczoru (osobiście polecam drugą opcję).
Nie, to nie żart. Na zakończenie zestawienia muzyków, których nie mamy się co wstydzić mam dla Was Dodę. Nie jestem jej fanem, nie przepadam za jej piosenkami i tym, co wyprawia w mediach. Jednak prawda jest taka, że Dorota to obecnie najpopularniejsza polska wokalistka i jedyna, którą zauważyła w ostatnich latach Europa. Doda na Eurowizję? Czemu nie, miejsce w pierwszej piątce mielibyśmy zapewnione. Tylko problem w tym, że ona już szukać rozgłosu (jak Sara May) nie musi.
Oczywiście z pewną premedytacją pominąłem w powyższym tekście całą masę kompozytorów, takich jak chociażby Krzysztof Penderecki, Wojciech Kilar czy Zbigniew Preisner. Panowie są niewątpliwie wielkimi muzykami, obdarzonymi zapewne talentem większym od postaci wymienionych w głównej części tekstu, jednak postanowiłem nie bezcześcić ich imion i nie zestawiać ich z artystami tzw. popkultury. Mam nadzieję, że motywacja ta zostanie przez Was, drodzy Czytelniczy, odebrana właściwie.
W tym tygodniu to już wszystko. Zapraszam na kolejną Krótką piłkę dokładnie za tydzień.




Dodaj komentarz