Tak, nie napiszę recenzji nowej płyty Warszafskiego Deszczu. Powód jest jeden – od razu mogę Wam powiedzieć, że wystawiam jej maksymalną notę, czyli 6/6 słuchaweczek. Oczywiście nie znaczy to, że takowy tekst nie pojawi się na stronie. Może ktoś z Ekipy się zreflektuje i coś „skrobnie”…
Na „Powrócifszy…” czekałem od 1999 roku, a więc od daty premiery pierwszej płyty, wówczas jeszcze trzyosobowej, ekipy ze stolicy Polski. Dzisiaj (a raczej wczoraj, bo 6 czerwca), dekadę po wydaniu „Nastukafszy…”, ponownie czuję się jak wtedy, kiedy powtarzałem ciągle w głowie słowa takich kawałków jak „Konexje”, „To ma głową kiwać” czy „Gram w zielone”. Nieważne czy jesteś z WWA, Krakowa, Trójmiasta, czy tak jak ja – z Tarnowa. Jeśli czujesz się związany z tą kulturą, wiesz że WFD to legenda, i już. Tede i Numer Raz ponownie pokazują, że tak się robi hip-hop.
I ktoś się jeszcze dziwi, dlaczego tak duża rzesza ludzi jara się jak hotel socjalny nowym krążkiem warszawiaków? Niestety są i takie persony, na co dowód (w postaci opisu GG jednej z osób jakie widnieją na mojej liście kontaktów) możecie zobaczyć poniżej. Ale tak to już jest, jak słucha się jedynie Snoop Dogga, The Game’a i Flo Ridy, a o rodzimych klasykach nie ma się pojęcia. Swego nie znacie, a cudze chwalicie.
Sprawdź też:




Dodaj komentarz