Miło, że wreszcie ta płyta dotarła do naszego kraju. Z rocznym opóźnieniem, ale jest. I dobrze, bo to solidny materiał – nie porywający, ale solidny. Człowiek do tej pory zajmujący sie robieniem biżuterii dla sław, teraz sam jest sławny.
Wszytko za sprawą kawałka “Drive Slow z płyty Kanye Westa, który tak naprawdę wypromował rapera z Houston. Także na tej płycie pojawił się ten numer, ale co już jest niewątpliwie niespodzianką – nie w formie bonusowej. Może była to obawa przed słabą sprzedażą? Możliwe, bo drugi syndrom debiutu także odzywa sie przy tym projekcie. Chodzi mi o dużą liczbę gości. Wystarczy wspomnieć, że przy pierwszych pięciu tytułach widnieje słówko “featuring”. Jednak goście są w miarę dobrzy, dobrani z górnej półki, więc nie ma co narzekać. Już na sam początek prezentują nam się zdobywcy Oscara -ekipa Three 6 Mafia, a potem T.I. i Freeway, a to tylko ta “mniejsza połowa”.

Przyglądając sie całości trzeba powiedzieć, że album ma mocny początek. Naprawdę ciekawy “I’m a playa”, spokojny i miły dla ucha “Ridin’ Dirty” i według mnie najlepszy z całości “State to State” z Freeway’ema. Ktoś teraz pomyśli, że jak dobry początek, to dalej już tylko gorzej. Wcale nie! Nieciekawe są dla mnie tylko “Sittin’ Sidewayz”, “March n’ Step” i “Sip-N-Get High” (to lalalala jest okropne).
Z typowo solowych numerów najlepiej prezentują się “Sippin’ Tha Barre” oraz “Girl” – trochę cukierkowaty track, oparty na samplu z popularnej piosenki “On Girl”. Naprawdę miły w odbiorze.
Wszytko kończy “Just Paul Wall” – znów wolniejszy numer. Raper całkiem przyzwoicie prezentuje się także i tutaj. Ten rodzaj rapu sprawdza się w jego wypadku chyba lepiej. Może to jakaś wskazówka na przyszłość?





Dodaj komentarz