Szczęście, że Taco Hemingway wydał nową płytę, ponieważ nie miałbym trzeciego tytułu do zrecenzowania z myślą o nowym odcinku cyklu Krótka piłka. Pech, że nagrał ją słabą.

Yazmin Lacey „When The Sun Dips 90 Degrees”
(2018; First World Records)
Przegapiona płyta z ubiegłego roku. Zwykle, jeśli nadrabiam zaległości, to i tak staram się pisać głównie o nowościach. Dla materiału Yazmin Lacey robię wyjątek. Nie dlatego, że „When The Sun Dips 90 Degrees” przypadło mi do gustu (chociaż to też pewnie miało jakiś wpływ na podjęcie decyzji o wystukaniu na klawiaturze tych kilku zdań), ale z powodu dobrego poziomu materiału. Ponadto jestem wam, czytelnikom, winien informacje o ciekawych tytułach. Propozycja od wokalistki z Nottingham to epka mocno relaksacyjna, dodałbym nawet – wyluzowana. Pięć utworów oscyluje na granicy soulu, spokojnego funku oraz harmonijnego jazzu. Wszystko przywołuje trochę muzykę soul/r&b rodem z Ameryki lat siedemdziesiątych, kiedy głosami zachwycały Roberta Flack, Cheryl Lynn i Randy Crawford, przy jednoczesnym przefiltrowaniu melodii przez wpływy przełomu XX i XXI wieku, czyli okresie scenicznej dominacji chociażby Badu, Lauryn Hill i Mary J. Blige. Grana przez instrumentalistów muzyka przyjmuje eteryczne wibracje i tylko podkreśla kojącą atmosferę całości.

Chonabibe „Cho na bibe”
(2019; Bartosz Waligórski (Wolke))
Panowie z Chonabibe wreszcie, zgodnie z nazwą zespołu, zabierają słuchaczy na imprezę. „Cho na bibe” to zdecydowanie najbardziej taneczna płyta w dorobku grupy, jednocześnie – i tutaj należy się zmartwić – najmniej interesująca. Muzycy podjęli próbę połączenia rozrywkowego brzmienia z tematyką zarówno bankietową („Ryk”, „Zatańczę”), jak i nieco poważniejszą („Bagno”), a nawet retrospektywną („Kolekcjoner”, w którym odwołania do artystycznego życia zespołu są aż nadto czytelne). Problem jednak w tym, że momentami wydają się pogubieni. Miotanie się od stylistyk disco-soul-funk („Wiatr” z ładną linią basu), przez mroczniejsze klubowe melodie („Zapamiętać”, „Ryk”), aż po piosenki, którym bliżej jest do popu (tragiczne „Kabrioletem”, intrygujące „Zatańczę”) nie wyszło nikomu na dobre. „Cho na bibe”, owszem, jest przez to bardziej różnorodne, ale też pstrokate. Za pstrokate.

Taco Hemingway ”Pocztówka z WWA, lato ’19”
(2019; Taco Corp, Asfalt Records)
Bardzo nierówna płyta. Połowę utworów bym wyrzucił (nie ze względu na bity, które są dobre – Zeppy Zep, Emapea na plus – ale nawijkę Fifiego), połowę zostawił i zrobił z tego materiału solidną epkę. Jest jednak, jak jest – czyli nieciekawie (ale jak może być inaczej, skoro Taco zupełnie na serio np. wplata follow-upy do Sidneya Polaka w „Wytrawne (z nutą desperacji)”?). Numer z Schafterem, po którym oczekiwano chyba najwięcej, okazał się najsłabszym ogniwem płyty (pozytyw kończy się na tytule), piosenki z Dawidem Podsiadło to typowe hity robione na siłę, aby mieć propozycję nagłówków dla mainstreamowych mediów i targetu obu wykonawców. W dno od spodu puka współpraca z Kizo („Tijuana”), która z miejsca zostaje wpisana na listę największych raków polskiej muzyki. Co ciekawe, Hemingway najlepiej (i jeśli chodzi o teksty, i flow) wypada w utworach nagranych pod klasyczne (lub quasi-klasyczne) bity: „Wujek dobra rada” i „Antysmogowa maska…” (ze świetną szesnastką Pezeta). Chociaż z drugiej strony, to może ja jestem z pokolenia, które nie rozumie takiej muzyki, nie jest zaznajomione ze wszystkimi obrazami pojawiającymi się w utworach Taco i przez to nie łapię całego kontekstu? Ale zwrotka Rasa, w której pojawiają się już łączniki z moją grupą wiekową, również nie jest na wyższym poziomie niż linijki gospodarza, więc może nie jest ze mną jeszcze aż tak źle… (MAK)
*** *** *** *** ***
Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera. Polub blog na Facebooku oraz obserwuj autora na Instagramie i Twitterze.