Halina Poświatowska z domieszką elektroniki.

Janusz Radek (foto: Marcin Sojka/materiały prasowe)
Halina Poświatowska w ostatnich latach jest odkrywana na nowo. Paradoksalnie przyczyniają się do tego nie nauczyciele w szkołach, ale wykonawcy muzyczni, którzy sięgają po jej wiersze, traktując je jako fundament dla swoich piosenek. Tak miedzy innymi kilka lat temu zrobiły przecież Aleksandra Kwaśniewska z zespołem The Belgian Sweets i Krystyna Stańko; tak samo w tym roku postąpił Janusz Radek.
Artysta kojarzony przez szerszą publikę jako postać związana z krakowską sceną piosenki aktorskiej i poezji śpiewanej, z wierszami Poświatowskiej zaznajomiony jest od dość dawna. Projekt, który udokumentowany został właśnie w formie płyty, nie jest wcale nowością. Radek z repertuarem tym występuje już dłuższy czas, a pozytywny odbiór tego, co dzieje się na koncertach, skłonił go do wykonania kolejnego kroku – nagrania albumu zatytułowanego „Kim Ty jesteś dla mnie”.
Tegoroczna płyta Janusza Radka po stronie brzmienia stawia na większy niż dotychczas rozbrat ze stylem sceny artystycznego Krakowa. Owszem, często spotykany układ „akompaniujący fortepian plus wokalista” zostaje utrzymany i wyznacza on kolejnym piosenkom muzyczny szlak, jednak wzbogacenie go o syntezatory i szeroko pojmowaną elektronikę nadaje mu zupełnie innego kształtu. Wybór takiej muzyki, jako tła dla słów Poświatowskiej, wydaje się trafiony w dziesiątkę. Jak zauważył sam Radek, „Halina nie zdążyła się zestarzeć [Poświatowska zmarła w wieku trzydziestu dwóch lat – przyp. MAK], jej poezja pozostała młoda”. Nie wypada zatem tekstów tych łączyć z nadętymi brzmieniami rodem ze szkolnej akademii. Nie wyszłoby to na dobre ani klimatowi piosenek, ani wierszom, które przesiąknięte są młodym duchem. Skierowanie się ku przystępniejszej, ba, nawet młodzieżowej stylistyce jest tutaj jak najbardziej na miejscu. Przykładem utwór „Mogę być albo nie”, który bez głębokiej, transowej linii basu brzmiałby przeciętnie. Podobnie „Nie mów, że dotyk” pozbawiony lekko coldplayowskiego klawisza straciłby wiele ze swojego uroku. Uwagę zwracają również „Wygięty w łuk”, „Ach gdybym miał” (ponownie ten bas!) i bodaj najlepszy na całej płycie „Ten kot” – numer, który zaaranżowany został wedle najlepszych klubowych standardów z akcentem na synth-pop.
Swoją drogą – i tutaj propozycja dla być może czytających to producentów – niemal każdy z tytułów, jakie pojawiły się na tym krążku, to świetny materiał wyjściowym dla remiksu. W zasadzie z tym też wiąże się jedyny poważny zarzut, jaki miałbym w stosunku do „Kim Ty jesteś dla mnie”. Na albumie momentami brakuje mi pójścia na całość. Elektronika, jaka pojawia się na płycie, jest dozowana z największą precyzją i delikatnością – zupełnie tak, jakby Radek nie czuł się na jej gruncie w stu procentach pewnie lub bał się zbytnio wychylić z bezpiecznej dla siebie szufladki artysty niepopowego. Tymczasem okazuje się, że nawet w klubowym klimacie muzyk brzmi dość dobrze, a co za tym idzie bez większych obaw chociaż parę z tych kilkunastu numerów można było dopieścić mocniejszym basem, eksplorując płaszczyzny ambientu, drum and bass’u czy nawet wspomnianego już wcześniej synth-popu. Panie Januszu, więcej odwagi! Eksperymenty i ryzyko też popłacają. (MAK)
![]()
Poświatowska/Radek „Kim Ty jesteś dla mnie” |
|

*** *** *** ***
Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera.
Panie Mateuszu,
czy był Pan na koncercie Janusza Radka? W wielu kwestiach się z Panem nie zgodzę, a najbardziej z Tym że Janusz nie czuje się pewnie.
„Nie wypada zatem tekstów tych łączyć z nadętymi brzmieniami rodem ze szkolnej akademii.” Serio??
Opuszczam stronę i nie wracam.
PolubieniePolubienie
Pani Katarzyno, brałem pod uwagę to, co słyszałem na płycie. To działa też w drugą stronę: po koncercie będę wyrażał opinię na temat występu live, a nie studyjnej wersji piosenek, jakie pojawiają się na płycie.
Tak, serio. Według mnie nie wypada i piszę to jako osoba pracująca w szkole, jako nauczyciel języka polskiego. Akademie i tego typu uroczystości charakteryzują się niestety przestarzałą formułą i poezji, takiej jak wiersze Poświatowskiej, przyniosłyby więcej szkody niż pożytku.
PolubieniePolubienie