Zapraszamy na drugą odsłonę naszego podsumowania 2011 roku. W tej części swoją listę najlepszych dziesięciu (i pół) polskich płyt prezentuje Marcin Pazdrąg.
Mimo że w 2011 roku dość mocno ograniczyłem pisanie dla AxunArts, to ciągle w głowie miałem końcówkę grudnia i prace nad podsumowaniem ostatnich dwunastu miesięcy. Rapowych premier mieliśmy co niemiara. Aż boję się pomyśleć ile razy w trakcie odsłuchiwania kolejnych albumów powiedziałem „Płyta roku!”. Poniżej przedstawiam dziesięć krążków, które są według mnie najbardziej płytami roku ze wszystkich płyt roku.
POLSKA
#10 Łona & Webber „Cztery i pół”
Nigdy nie rozumiałem fenomenu Łony. Nigdy też nie jarałem się jego twórczością, chociaż klika klasyków oczywiście znam, lubię i szanuję. Album „Cztery i pół” był niczym tort urodzinowy dla wszystkich fanów duetu rodem ze Szczecina. Ja, jako fan polskiego rapu, również nie mogłem przejść obok tej pozycji obojętnie. I muszę przyznać, że słuchałem Łony przez kilka tygodni. Jak zawsze Łonson ironicznie komentuje otaczającą nas rzeczywistość. Celne obserwacje podane z podkładami Webbera stworzyły bardzo dobry album. Wiem, że będą tacy, którzy głośno zaśmieją się z tego, że tak nisko umieściłem „Cztery i pół”. Będą też tacy, co w komentarzach zlinczują mnie za to posunięcie. No nic, taki już los, gdy piszesz subiektywne podsumowanie roku.
#9 VNM „DeNekstBest”
Jak ja dawno nie słuchałem tego albumu! A przecież jest to najlepsza płyta w dyskografii VNMa. Wydaje mi się, że gdyby „DaNekstBest” wyszło jakoś w październiku/listopadzie, to uplasowałoby się znacznie wyżej. Odświeżając debiut VNMa przypomniałem sobie o takich kawałkach, jak: „Flesze”, „Oltajmerz”, czy też „K2”. Na szczególną uwagę zasługują storytellingi i według mnie najlepszy track na albumie pt. „Widzę ich”. Jeszcze nigdy nie słyszałem Venoma w tak wysokiej formie. W 2012 roku kolejne solo. Ciekawe, czym teraz zaskoczy elbląski MC.
#8 Onar „Dorosłem do rapu”
Sprawdziłem z ciekawości nie licząc na wodotryski. Kawałek „Początek”, który jest otwarciem albumu sprawił, że musiałem przesłuchać „Dorosłem do rapu” od deski do deski. Onar całkowicie zmienił tematykę i klimat swojego rapu. Wydaje się, że tytuł wydawnictwa idealnie odpowiada jego zawartości. Mamy tu dawkę solidnego, klasycznego rapu z celnymi, dojrzałymi linijkami Onara. Do tego gościnne zwrotki, które ani nie psują, ani nie przyćmiewają gospodarza. Album całkowicie odmienny od poprzednich płyt Onara.
#7.5 Bisz/Pekro „Burza i napór”
Muszę wspomnieć o tej epce, po prostu muszę. Jest świetna, pełna emocji i klimatu. Podziemna produkcja, która została wydana własnym sumptem i trafiła do zagorzałych fanów Bisza. Według mnie materiał kosmiczny, ale robić z epki płytę roku? Nie tędy droga.
#7 B.O.K. „W stronę zmiany”
Panowie hip-hopowcy, jakie kurwa rozczarowanie roku?! Przecież ten album jest tak świeży, tak dobry, że powiedzenie o nim „rozczarowanie”, to gruba przesada. Bisz, jak zawsze grubo leci z flow, daje mocne pancze i świetne techniczne rymy. Nie sposób zliczyć linijki, które przewijałem, zapętlałem i przez które oniemiałem z wrażenia. Oprócz rapera na uwagę zasługuje Oer, który zaserwował nam kolaż muzycznych brzmień. „W stronę zmiany” to absolutny TOP jeżeli chodzi o rap w tym roku. Szkoda tylko Kaya, który swoimi średnimi refrenami obniżył nieco loty poszczególnych kawałków.
#6 DwaZera „Płyta z czarnych płyt”
Wciągnięcie ekipy DwaZera do PROSTO to niewątpliwie jedno z wielu zaskoczeń, jakich byliśmy świadkami w 2011 roku. Zaskoczenie? Dlaczego? Przecież „Płyta z czarnych płyt” to album piękny muzycznie i brzmieniowo. Do tego styl rapowania i niepodrabialny klimat dają płytę, która musiała znaleźć się w tym podsumowaniu. Mocno jestem ciekaw, co chłopaki pokażą w następnym roku. Od pierwszego werbla zakochałem się w bitach Raka (sprawdź epkę z Hadesem!) i o niego jestem spokojny. Tomasina jest stylowym raperem i wiem, że albo go lubisz, albo jest dla Ciebie nie do przyjęcia. Czekam na kolejny materiał od DwóchZer, choćby dla podkładów Raka.
#5 Sokół i Marysia Starosta „Czysta brudna prawda”
Najcięższa ze wszystkich wymienionych płyt w podsumowaniu. Długo przekonywałem się do „Czystej brudnej prawdy”, długo zbierałem się do sprawdzenia nowego Sokoła. Pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów rapu – to trzeba znać. Może się nie podobać, ale trzeba przynajmniej raz przesłuchać ten album. Lirycznie Wojtek Narrator w najwyższej formie. Do tego starannie wyselekcjonowane podkłady i wisienka na torcie w postaci wokalu Marysi Starosty. Według mnie płyta jest trochę za długa, ale jednocześnie nie jestem w stanie wskazać kawałka, który miałby wypaść z tracklisty nie burząc konceptu całej produkcji. Jestem pewny, że utwory takie, jak „Zły sen”, „Reset”, „Mirek”, „Sztruks”, „Myśl pozytywnie” i wiele, wiele innych przejdą do historii rodzimego rapu i nigdy się nie zestarzeją. WAŻNE: do sprawdzenia klip do kawałka „Reset”, faworyt jeżeli chodzi o teledyski w 2011 roku.
#4 HuczuHucz „Po tej stronie raju”
Trójmiejskiego rapera kojarzyłem z całkiem dobrej epki pt. „Haust” oraz kilku gościnnych zwrotek. Single do jego najnowszego albumu krążyły po Internecie kilka miesięcy przed premierą płyty. Każdy z nich był świetny i byłem pewny, że dostaniemy kawał dobrego rapu. Nie spodziewałem się, że „Po tej stronie raju” spodoba mi się na tyle, że będę zapętlał każdy kawałek, a poszczególne linijki na długo zapadną mi w pamięci. Nie jest to płyta do słuchania na imprezach, czy podczas letniego spaceru. Muzyka, jaką oferuje Huczu, nadaje się idealnie na jesienno-zimowe wieczory, kiedy jesteśmy bardziej podatni na smutek ociekający po rymach HuczuHucza. Wiele osób porównuje „Po tej stronie raju” do albumu Bonsona, jednak według mnie są to dwa odmienne materiały. Podobne atmosferą, jednak całkiem inne.
#3 Rasmentalism „Hotel Trzygwiazdkowy”
Ras i Ment XXL powrócili! I to w jakim stylu. Po świetnie przyjętej „Dobrej muzyce, ładnym życiu” były „Duże Rzeczy”. „Hotel Trzygwiazdkowy” to materiał całkiem inny od dwóch poprzednich, jednocześnie pełen rasmentalismowego stylu. W polskim rapie jest tylko kilka takich duetów. Ras na podkładach Menta odnajduje się znakomicie i co najważniejsze nie boi się po nich fruwać. Świetna płyta, zarówno muzycznie, jak i tekstowo. Trochę za krótka i goście… wszyscy oprócz Reno do kasacji. Swoją drogą zwrotka Reno w kawałku „Rady Młodej Majkela” to absolutny, niekwestionowany featuring roku.
#2 Ten Typ Mes „Kandydaci na szaleńców”
„Kandydaci na szaleńców” to płyta, która po pierwszych kilku odsłuchach była pewniakiem w moim TOP10 tego roku. Można psioczyć na Mesa, można wszystko, ale muzyka, jaką tworzy Pan Piotr, to coś, czego w Polsce nie ma i długo nie będzie. Świetne teksty, wyczucie stylu, flow i świeżość. Na chwilę obecną nie znam technicznie i lirycznie lepszego rapera od Mesa. W skrócie – najlepszy raper w Polsce, który od kilku lat trzyma fason i nie zniża poziomu. Świetny materiał najlepszego rapera w kraju, jednak minimalnie przegrywa z Bonsonem. Taki paradoks.
#1 Bonson/Matek „Historia po pewnej historii”
Kiedyś nieznany Bonus, dziś rozpoznawalny jako Bonson. Album „Historia po pewnej historii” już przeszedł do klasyki polskiego podziemia. Matek mówił, że projekt będzie klasykiem. Bonson na to: – „Chuja prawda Matek, każdy osra to, jak zwykle”. Matek miał racje, a Bonson w swoim stylu – pełen goryczy, pesymizmu i negatywnych emocji. O czym jest ta płyta? O naszym świecie, czyli hipokryzja, seks, słodkie kłamstwa, narkotyki i kurwy. Nie potrafię sobie wytłumaczyć, dlaczego „Historia…” znalazła się na szczycie mojego podsumowania. Tak samo, jak nie potrafię powiedzieć, dlaczego do teraz wracam do poszczególnych tracków z tego krążka. Przede wszystkim szczerość i emocje. Martwię się o kolejne projekty szczecińskiego rapera, ale o tym napiszę (oby nie!) w podsumowaniu 2012 roku.
To by było na tyle. Dzięki za uwagę i zapraszam do dyskusji w komentarzach (oczywiście merytorycznej). Na Nowy Rok życzę wszystkich fanom muzyki, nie tylko rapowej, samych świetnych premier, odkrywania nowych gatunków i czasu/siły/pieniędzy na jeżdżenie po festiwalach. Sobie, jak i całej ekipie AxunArts, chciałbym życzyć wytrwałości, niegasnącej zajawki i jakiego kozackiego kontaktu, coby było jakieś sianko z tego pisania (hehe). Do następnego! Sieeeema! (Marcin Pazdrąg)
Ze względu na zbyt mała liczbę przesłuchanych zagranicznych albumów muzycznych w 2011 roku, autor powyższego wpisu – by pozostać szczerym w stosunku do czytelników – zdecydował się nie wybierać dziesięciu najlepszych płyt z tego okresu.
* * * * *
Dodaj komentarz