W czerwcu tego roku minęło 20 lat od pierwszych, powojennych wolnych wyborów do Senatu oraz częściowo wolnych do Sejmu. Trzeba jednoznacznie powiedzieć, że 4 czerwca 1989 roku był datą przełomową dla naszego kraju.

Nie będę ukrywał, że inspiracją do stworzenia subiektywnej dziesiątki najważniejszych polskich płyt ostatnich 20 lat był ten oto artykuł autorstwa Kriza (jeśli autor jakimś cudem to teraz czyta, wielkie gratulacje za trzymanie poziomu na łamach „Gazety Wirtualnej”, którą też przecież współtworzę/współtworzyłem), który to pokusił się o utworzenie listy TOP10 polskich albumów muzycznych po 1989 roku.

Moja subiektywna dziesiątka będzie różniła się od tej, zaprezentowanej przez Kriza. Będzie mniej… subiektywna. Pokuszę się tutaj o zestawienie dziesięciu krążków autorstwa artystów, którzy zadebiutowali po pamiętnym czerwcu 1989 roku, a ich płyty wywarły jakiś wpływ na polski rynek muzyczny.

Tworząc poniższe zestawienie mniej patrzyłem na swoje gusta, a większą uwagę zwróciłem na wkład artysty w rodzimy rynek, sukces wydawnictwa oraz, jak wspominałem we wcześniejszym akapicie, wpływ na świat artystyczno-kulturalny.

Wszystkie wymienione poniżej płyty traktować należy na równym poziomie. Pozycja na liście nie świadczy o większej lub gorszej jakości wydawnictwa pod względem muzycznym.

10. Świetliki „Ogród K.oncentracyjny (Dwa dni później)” (1995 rok)
Świetlicki to człowiek artystycznie wielki – przynajmniej dla mnie. Wielu ludzi nie zachwyca się nim, nie potrafiąć zrozumieć tego, co widzą w nim fani jego wierszy. Płyta „Ogród K.oncentracyjny” to jednak materiał tak dobry, że nikt – nawet najbardziej sceptycznie nastawiony do poety człowiek – nie powinien odmówić sobie zapoznania się z nim. Artystycznie album jest idealny i to pod każdym względem. Jedna z moich ulubionych płyt lat 90., którą poznałem tak naprawdę dopiero rok temu. Jeśli piosenka literacka ma być popularna, to tylko dzięki ludziom stworzonym do tego gatunku, takim jak m.in. Świetlicki.

09. Lao Che „Powstanie warszawskie” (2005 rok)
Takich zespołów na naszej scenie jest niewiele. Drugi krążek Lao Che wywiera na mnie za każdym razem niesamowite wrażenie, wręcz miażdży mnie każdym kolejnym odsłuchem. Obcując z utworami takimi jak „Stare Miasto”, „Kanały” czy „Zrzuty” zawsze przypomina mi się fragment „Pamiętnika z powstania warszawskiego” Białoszewskiego: Śmierć była zasadą. Największą możliwością. Prawie jedyną! Prawie jak sto procent. Płyta została ogólnie przyjęto średnio, bardzo średnio. Jej wkład i klasę słuchacze doceniają dopiero teraz, po 2-3 latach od zapoznania się z nią.

08. Myslovitz „Miłość w czasach popkultury” (1999 rok)
„Miłość w czasach popkultury” to jedna z najlepszych płyt w historii polskiej muzyki i nieważne na kiedy będziemy datować jej początek – na czasy przed- czy powojenne, na lata po 1989 roku czy jeszcze inne. Nie istotne jakie kryteria przyjmiemy. Status Platynowej Płyty o czymś świadczy, prawda?

07. Mafia „Gabinety” (1995 rok)
Zespół Mafia stanowił w latach 90. zjawisko na polskiej scenie muzycznej wręcz niepowtarzalne. Grupa była czymś, czego nasz rynek potrzebował – alternatywą na discopolową papkę i ciężkie brzmienia, pamiętające jeszcze czasy PRL-u. Mafia stała gdzieś pośrodku, wręcz idealnie, by zawładnąć publiką. Do dzisiaj uważam, że muzycy nie wykorzystali swojej szansy do końca, jednak płyta „Gabinety” zapisała się na kartach historii i to nawet pogrubioną czcionką. (PS: Czy Wam też się podoba ta okładka?)

06. Hey „Fire” (1993 rok)
Kiedy grupa Hey debiutowała w 1993 roku płytą „Fire” wielu nie wróżyło jej długiej kariery. Tymczasem ówczesne przeboje („Moja i twoja nadzieja”, „Teksański”) umożliwiły sprzedaż na poziomie czterokrotnej platyny (!) oraz triumfalny marsz na szczyty. Dzisiaj Hey to jedna z najważniejszych kapel w historii naszego kraju, którą spokojnie można postawić obok takich ikon jak Perfect, Lady Pank, T.Love czy Maanam.

05. Edyta Górniak „Dotyk” (1995 rok)
O Górniak można mówić wiele – i dobrze, i źle. Jednak jej wpływ na polską muzykę był ogromny! Drugie miejsce na festiwalu Eurowizja, wiele hitów na koncie. Debiutancka płyta, „Dotyk”, sprzedała się w nakładzie ponad 1000000 egzemplarzy i jest jednym z największych sukcesów polskiej fonografii. W 1997 roku uzyskała status czterokrotnej platyny. „Jestem kobietą”, „To nie ja” czy „Jej portret” to tylko niektóre z niezapomnianych utworów, jakie znalazły się na tym krążku.

04. Ania Dąbrowska „W spodniach czy w sukience?” (2008 rok)
Najświeższa, patrząc na rocznik, płyta w gronie dziesięciu teraz prezentowanych wydawnictw. Te kilka miesięcy, jakie minęły od jej premiery, pozwalają jednak z czystym sumieniem umieścić ją na tej liście. Po czterech dniach od premiery krążek uzyskał status Złotej Płyty, natomiast na początku września 2008 roku pokrył się tzw. platyną (minimum 35 tys. sprzedanych egzemplarzy). „W spodniach czy w sukience?” to niby płyta popowa, robiona dla i pod ludzi, jednak nie znajdziemy na niej ckliwych melodyjek w stylu grupy Feel lub Łukasza Zagrobelnego. I to jest właśnie jej siła.

03. Edyta Bartosiewicz „Szok’n’show” (1995 rok)
Po fenomenalnym krążku „Sen” (potrójna platyna!) Bartosiewicz powróciła z kolejną dobrą płytą. „Szok’n’show” dało jednoznaczną odpowiedź, że Edyta to wokalistka z wielkim talentem i nieprzeciętnymi umiejętnościami. Szansa, jaka się przed nią otworzyła, nie została niestety wykorzystana. Wszyscy, którzy pamiętają panią śpiewającą takie hity jak „Szał” i „Zegar”, czekają od ponad 10 lat na jej nowy autorski album. Ile jeszcze poczekamy – zobaczymy. Oby jak najkrócej.

02. Liroy „Alboom” (1995 rok)
Teraz będziecie psioczyć, że znów faworyzuję przedstawicieli sceny hip-hopowej, na dodatek jeszcze na listę wstawiam album Liroy’a, a więc jednego z moich ulubieńców. Jednak prawda jest taka, że koleś z Kielc rozpoczął w połowie lat 90. zajawkę na ten gatunek nad Wisłą. „Alboom” sprzedał się bardzo dobrze (około 400 tys. egzemplarzy do końca 1995 roku), czego nie można powiedzieć już o reszcie płyt tego wykonawcy. Pamiętam, że w owym czasie każdy dzieciak chodził i pod nosem powtarzał tekst „Scyzoryka” lub „Scoobiedoo Ya” (sam to robiłem, to wiem). Do tego to właśnie klip do „Scyzoryka” był pierwszym rapowym teledyskiem, jaki polski telewidz zobaczył w TVP.

01. Varius Manx „Elf” (1995 rok)
Grupa Roberta Jansona, która „wyhodowała” kilka znanych polskich wokalistek. Płyta „Elf” została nagrana z Anitą Lipnicką i stała się wielkim sukcesem (pięciokrotna platyna). Nie chcę się wymądrzać, jednak uważam, że tak wielki komercyjny rozgłos albumowi dał singiel „Zabij mnie” – do dzisiaj często emitowany w radio, znany niemal każdemu z nas. Cała płyta stoi bowiem na średnim, nierównym poziomie (czego nie mogę powiedzieć np. o wydawnictwie wcześniejszym, jakim był krążek „Emu”). Dlatego też do samego końca wahałem się i nie wiedział, którą płytę Varius Manx umieścić na liście. Ostatecznie padło na tytuł, który pochwalić może się największą sprzedażą.



W Polsce po 1989 roku ukazała się tak naprawdę cała masa dobrych, ciekawych, nieprzeciętnych i jednocześnie przełomowych płyt. Zdaję sobie sprawę, że wszystkie tego typu zestawienia będą wywoływały duże emocje. Każdy czytelnik, i słuchacz zarazem, będzie miał swoje ulubione dziesięć płyt. Kaziu z Zielonej Góry napisze, że nie ma płyt O.N.A., Zuzi z Lublina brakować będzie debiutanckiego krążka grupy Feel, a Przemas ze stolicy stwierdzi, że powyższa lista to jeden wielki syf, bo nie uwzględniłem na niej Hemp Gru.

Jednak mam nadzieję, że chociaż 1% z Was podzieli moje zdanie. Dziesięć wymienionych powyżej płyt każdy nastolatek w tamtych czasach znał. Istotne jest również to, że utwory muzyczne na nich zawarte są rozpoznawalna i puszczane w rozgłośniach radiowych również dzisiaj, a więc w czasach, kiedy jedna piosenka wystarczy, by zdobyć popularność, pieniądze i sprzedać parę tysięcy egzemplarzy – marne parę tysięcy, gdyby popatrzeć na wyniki, jakie osiągnęły „Dotyk” i „Fire”.

11 odpowiedzi na „Subiektywna Dziesiątka: 20 lat wolności polskiej muzyki.”

  1. Brak czegokolwiek od Kazika uważam za zniewagę.

    Polubienie

  2. „zestawienie dziesięciu krążków autorstwa artystów, którzy zadebiutowali po pamiętnym czerwcu 1989 roku, a ich płyty wywarły jakiś wpływ na polski rynek muzyczny” – zniewagą jest nieuważne czytanie czegoś, nad czym pracowałem od wczoraj. ;)

    Polubienie

  3. Awatar SoundOfCriticism
    SoundOfCriticism

    EEE nie ma co narzekać :) Wiadomo, że ciężko do dwudziestki zapakować wszystko co byłoby tego warte.
    Wielkim plusem jest to, że znalazł się w takim zestawieniu Myslovitz, nie tylko ta płyta ale i inne też są, wg mnie, warte posłuchania
    Liroy albo coś z rapu (K-44??;) musiało się pojawić! Kto by nie powiedział i z jakiej strony by na muzykę nie spojrzał, to przecież musi przyznać, że to była duża innowacja w polskiej muzyce, która bądż co bądż sama przez siebie ową zmieniała.
    A o Kaziku możesz wspomnieć przy płycie Hey i wymienić go pośród pozostałych ‚ikon’ i wszyscy będą zadowoleni.

    Polubienie

  4. Wspomniałeś o Kalibrze. Też miałem problem, czy dać ich pierwszą płytę, czy krążek Liroy’a. Ostatecznie padło na kielczanina. Pozdro ;)

    Polubienie

  5. Całkiem, całkiem ta lista, ale czy Szok’n’Show jest lepsze od Snu? Chyba jednak nie Mateuszu.

    Polubienie

  6. Aha, zapomniałem ziom. Jesteś plagiatem, podobnie jak ja;)

    Polubienie

  7. „Zegar” i „Szał” przeważyły.
    Tak, siedzimy razem w tym plagiatowym gównie człowieku. ;)

    Polubienie

  8. U mnie „Sen” i „Urodziny” przeważyły;)

    Polubienie

  9. Do „Urodzin” zawsze podobał mi się teledysk.

    Polubienie

  10. A gdzie ONA? Przecież to objawienie lat 90 na naszym rynku

    Polubienie

  11. zgadzam się z wallanderem. powinna być ona. np. zamiast dąbrowskiej.

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Autor

PRZECZYTAJ O POWODACH ZAMKNIĘCIA STRONY

ostatnio popularne