Przedwczoraj, 18 lutego, miałem okazję (i przyjemność jednocześnie) uczestniczyć we wspaniałym koncercie, urodzonej na terenie Niemiec, ciemnoskórej wokalistki Ayo. Zapraszam do przeczytanie krótkiej relacji z tego wydarzenia.

Śląskie miasto było drugim przystankiem w tegorocznym turne Ayo po naszym kraju. Dzień wcześniej, we wtorek, zagrała podobno świetny koncert w Sali Kongresowej w Warszawie. Wczoraj, 19 lutego, pożegnała się z Polską w Poznaniu. Znając życie rozłąka artystki z nadwiślańskim krajem nie będzie długa, bowiem ziemie, które wydały Chopina i Bońka (wybór nazwisk zupełnie przypadkowy), są jednym z największych rynków zbytu dla jej płyt (drugi krążek wokalistki osiągnął u nas status złota). A o fanów trzeba przecież dbać.

Joy Olasunmibo Ogunmakin, bo tak naprawdę nazywa się Ayo, przybyła do Polski by promować swój ostatni, wydany we wrześniu 2008 roku album, zatytułowany „Gravity At Last”. I tak usłyszeliśmy „I’Am Not Afraid”, „Slow Slow”, „Maybe” i inne kompozycje pochodzące z ubiegłorocznego krążka. W „muzycznym rozkładzie jazdy” nie zabrakło także największego przeboju piosenkarki – „Down On My Knees”, pochodzącego z debiutanckiej płyty „Joyful”. W zasadzie to koncert na dobrze rozpoczął się właśnie od tego utworu. Po nim rzadko kto siedział już na swoim miejscu.

Sam występ rozpoczął się z kilkuminutowym opóźnieniem, ale nie miało to większego wpływy na jego przebieg. To, co uciekło z początku, zostało oddane przez Ayo i jej zespół na sam koniec, podczas bisów. A właśnie, apropo zespołu, który towarzyszył wokalistce – czarnoskórzy muzycy zrobili na mnie ogromne wrażenie. Perkusista, mimo że publika odebrała mu połowę pracy wyklaskując rytm wielu piosenek, zaprezentował swoje duże umiejętności. Tak samo basista, który pląsał z gitarą zaraz za Ayo. Pozostała dwójka – drugi gitarzysta oraz klawiszowiec, także wykazała się nie lada zdolnościami. Wszystko to, „do kupy” z wokalnymi popisami gwiazdy wieczoru oraz jej grą na gitarze akustycznej, dało wspaniałe prawie dwugodzinne show.

W sumie nie ma się co rozpisywać, bowiem koncert był po prosty bardzo dobry. Ayo przywiozła ze sobą trochę egzotyki i ciepła, a sami przyznacie, że teraz, kiedy śnieg zalega dosłownie wszędzie, było to bardzo potrzebne. Zresztą zauważyła to sama wokalistka, podczas jednej ze swoich rozmów z publiką.

Podsumowując sam występ – jestem pewien, że Ayo swoją grą podbiła serca Zabrzan i gości z innych miast, którzy tak jak ja, zawitali do Domu Muzyki i Tańca specjalnie na jej koncert.

Jedynie co muszę zaznaczyć na minus, to zbyt surowa obsługa koncertu, która całkowicie uniemożliwiła robienie zdjęć – stąd brak moich autorskich fotek. Wolną rękę w tej kwestii mogli mieć mieć jedynie fotoreporterzy z akredytacją.

Szkoda także, że organizatorzy wprowadzili na około dwa tygodnie przed koncertem wielu fanów Ayo w błąd. Dom Muzyki i Tańca w Zabrzu wypełniony był jedynie w 75-80%. Wejściówki na występ nie były zatem wyprzedane do samego końca, jak podano to w mediach, chyba że liczba biletów przeznaczonych na zabrzański event była właśnie taka. Tego prawdopodobnie nie dowiemy się nigdy. Z najnowszych informacji wynika, że jedynie warszawska Sala Kongresowa zapełniona była w pełni.

Jednak nie można wytykać jedynie błędów organizatorom. Ogólnie spisali się dobrze i zadbali o to, by publika mogła odpowiednio wcześnie wejść do budynku (a nie marznąć na zewnątrz), oddać okrycie do szatni oraz zająć swoje miejsca na widowni. Do tego, każdy kto tylko chciał, mógł otrzymać za darmo plakat promujący trasę Ayo po Polsce. Wystarczyło jedynie wypełnić małą ankietę dotycząca preferowanej muzyki.

Całą akcję zatytułowaną „Koncert Ayo w Zabrzu” uważam więc za bardzo udaną.



* * * * *

Powyższe zdjęcia koncertowe pochodzą z galerii umieszczonej na stronie mmsilesia.pl. Ich autorem jest pan Łukasz Malina.

6 odpowiedzi na „Ayo @ Dom Muzyki i Tańca; Zabrze (relacja).”

  1. czy zdjęcie było robione po przyjeździe z koncertu. bo coś „niewyraźnie wyglądasz” ;) lekko niewyspany chyba he he

    Polubienie

  2. Musiał być ciekawy koncert. lekko zazdroszczę :P

    Polubienie

  3. Widzę, że ściany lekko pozaklejane plakatami. Pasjonat kurna widzę! Tak trzymać.

    !

    Polubienie

  4. @ Kama: zdjęcie robione rano, po 3 godzinach snu. ;) Stąd taki wyraz.

    @ wojciech: pasjonat, zgadza się. Dzięki za dobre słowa.

    Polubienie

  5. ale na tym plakacie pisze „sala kongresowa, warszawa”. to gdzie ty wreszcie byłeś na tym koncercie,co?

    Polubienie

  6. Nie uchwyciło Zabrza. Link do zdjęcia pełnego plakatu poniżej.

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Autor

PRZECZYTAJ O POWODACH ZAMKNIĘCIA STRONY

ostatnio popularne