Nowa płyta Madonny. Tym razem zmienna w stylu bycia, ale stała w rankingach sprzedaży albumów, wokalistka postanowiła zaaplikować nam krążek z muzyką dyskotekową.
„Confessions…” otwiera znany z telewizji i radia singiel „Hung up” – jedyny chyba utwór warty polecenia z tej płyty. Na jego jakość wpłynął znacząco sampel z hitu Abby „Gimme, Gimme, Gimme”. Samo użycie fragmentu piosenki szwedzkiej grupy, wywołało spore zamieszanie. Dopiero co piosenkarka zakończyła proces o wcześniejszy plagiat, a tu następny problem. Jednak, o dziwo, ABBA nie zrobiła ‚z zaporzyczenia’ afery. Ale Madonnie się i tak nie upiekło, bo o (kolejną!) kradzież, oskarżył ją Dominic King. Uważa on, iż artystka w kawałku „Get together” użyła muzyki z jego „Fate”. Ah ta Madonna! Od zawsze skandalista i prowokatorka.
Ale wróćmy do albumu. Po tanecznym rozpoczęciu, przychodzi czas na wolniejsze „Get together”, „Sorry”, „Isaac” i „I love New York”. Przy kawałku „Sorry” zatrzymam się na chwilę, gdyż jestem Polakiem. Zastanawiasz się co ma wspólnego Polak i ‚przeprosiny’ Madonny? A to, że w kawałku tym wokalistka wymawia słowo przepraszam w kulku językach – także i po polsku (!). Nie jest to może czysta gramatyka, ale da się zrozumieć. Zresztą autorem okładki do tego singla jest także Polak (!).
Płyta mówi dużo o miłości. Wskazują no to zresztą tytuły niektórych utworów: „Get together”, „Forbidden Love” czy „Future Lovers”. To już druga z koleji ‚uczuciowa’ płyta Madonny. I tutaj nadchodzi odpowiedni moment na zadanie pytania: „Gdzie te dyskotekowe rytmy? Gdzie ten taniec?!”. A nigdzie! Po tanecznym „Hung up” jest szereg często nużących kawałków, zachęcających raczej do spania niż do ruchu na parkiecie. A utwór pt. „Push” to już całkowiecie przytłacza swoją sielanką. I na dodatek te dzwoneczki na początku – iście świąteczna piosenka.
Album kończy „Like it or not” z gitarką w tle na początku i bardzo dobrą muzyką w przeciągu całego kawałka. Dzięki temu, to według mnie, drugi godny polecenia słuchaczowi utwór. Pisząc ‚słuchaczowi’ nie mam na myśli fana Madonny, który jest w nią zapatrzony i przez różowe okluary zawsze będze w niej widział najlepszą wokalistkę świata.
Płyta nie rzuca na kolana (czyżby okładka miała coś sugerować?), a mimo tego i tak w Wielkiej Brytanii singiel i album były na pierwszych miejscach sprzedaży. Ale to w końcu Wyspy, a tam uwielbiają Madonnę bez względu na to, w jakiej formie jest.
Na koniec chaiałbym dodać jeszcze pochwały dla producentów muzyki na tę płytę. Podkłady mimo tego, iż nużące (powtórze to raz jeszcze – a miało być dyskotekowo!), robią wrażenie. I chyba tylko dla tego warto chociaż raz przesłuchać ten album.
Rany, jak czytam ten tekst po 3 latach, widzę jakie straszne niedociągnięcia miałem wtedy, jako początkujący recenzent. He he, ale miło powspominać początki. :)
PolubieniePolubienie
Nie ma nic zaskakującego w tym, że w „Sorry” pojawia się dobrze wypowiedziane „przepraszam”. Polska to sławny i rozwinięty, renomowany kraj Zachodu, po którym wszyscy spodziewają się pozytywów, a sami Polacy przywykli do tego, że Polska pojawia się w zagranicznych mediach, zagranicznych piosenkach, jako nowoczesny, przyjemny i fajny kraj.
PolubieniePolubienie